Powered By Blogger

piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 23

( Oczami Rose)

Jestem strasznie zmęczona. Całą noc gadałam z Alex. Jest 06:00. Siedzę obok przyjaciołki i śmieję się z dobrego żartu. Nagle ogarnia mnie niepohamowany napad ziewania. Przeciągam się i opieram głowę o ramię przyjaciółki.
- Alex? - pytam.
- Słucham.
- Jesteś śpiąca?
- Tak ale pójdę spać jeśli ty pójdziesz. Nie zasnę bez ciebie.
- Obie jesteśmy wolne prawda?
- No tak a co?
- Musimy sobie znaleźć jakichś chłopaków. Dziwnie się czuję bez kogoś silnego, który mógł by mnie przytulić i przy którym poczuła bym się bezpiecznie. Wiem że mam ciebie. Dla ciebie mogła bym zrobić wszystko Alex. Ale mimo wszystko nie chcę być " forever alone".
- Nawet nie wiesz jak ja cię rozumiem.- odparła głęboko wzdychając przy tym. Szybko podniosłam głowę z jej ramienia i popatrzyłam w oczy.
- Kurwa madź! Jesteśmy takimi laskami, a jesteśmy wolne. Życie jest brutalne.- mówię, a ta zaczyna się śmiać. 
-  Zgadzam się z tobą. Dzisiaj masz sesję z chłopakami ?
- Ha ha jak to fajnie brzmi. Mam sesję z chłopakami.- zaczyna się głośno śmiać, a po chwili dodaje- Tak o 14, ale będą o 12 bo Niall musi zjeść śniadanie.
 Na samą myśl o tym żarłoku uśmiecham się.
- Rose?
- Słucham.
- Zagrasz mi coś?
- Pewnie- energicznie wstaję i wchodzą do swojego pokoju. Sięgam po gitarę klasyczną bo na elektryczną jest zbyt wcześnie. Obudziłybyśmy wszystkich, a nie mam zamiaru się tłumaczyć dlaczego o 6 rano gram na elektryku. Wchodzę do pokoju i siadam na łóżku.
- To co chcesz, abym Ci zagrała?
- Zagraj coś chłopaków.
- Co?- zażenowana pomysłem próbuję zaproponować coś innego. Myślę i wpadam na genialny pomysł zagrania zagrania Justina Biebera.- zagram Ci coś, a ty spróbuj odgadnąć co to za piosenka.
Sięgam po niebieskiego tableta Alex i wyszukuję chwytów albo nut na internecie. Odnajduję na jednej z często odwiedzanych przeze mnie stron internetowych nuty z tabulaturą. Zaczynam i raptownie śpiewam słowa. Przyjaciółka uśmiecha się do mnie i dołącza. Nasz ulubiony moment kiedy pada zdanie " lalala". Przybijamy sobie piątkę.
- Justin Bieber " As long as you love me " - cytuje, a ja przytakuję. Znowu wbijam wzrok w 15 calowy ekranik i odszukuję piosenkę " Summertime Sadness". Zaczynam grać i śpiewam pierwsze słowa piosenki. Alex chwilę się zastanawia, ale po chwili robi wielkie oczy i mówi- O! To Lana Del Rey " Summertime Sadness" .
- Dobrze- biję jej brawo i szeroko się uśmiecham. Myślę co by tu znowu zagrać.
- Ok to teraz zagram jej coś z zespołu " Fun"- mówię w myślach. Nadusiłam link do chwytów z ową piosenką. Gram.
- Cholera wiem, że to zespół " Fun" ale nie mogę sobie przypomnieć  co to za piosenka.Czekaj. Śpiewaj dalej. - robię co każe, aż w  końcu wyśpiewuję tytuł.
- Aaaah no tak! To przecież " Some nights"!
- Dobrze. Jeszcze jedna...
Zaczynam grać pierwsze dźwięki piosenki " What Makes You Beautiful ". Na twarzy Alex już widnieje szeroki uśmiech i dołącza się do mnie. Zaczyna się śmiać. Patrzę na nią pytająca.
- Jesteśmy lepsze niż chłopaki!- i w tym momencie ja wybucham śmiechem.
- No ba!
- Dobrze że nas nie słyszą.-mówi.Choć wiem, że było by to praktycznie nie możliwe by chłopcy nas teraz podsłuchiwali, to i tak odruchowo rozglądam się po pokoju.
- Nawet jak by nas słyszeli to by nas nie rozumieli bo mówimy po polsku nie ?
- No racja, racja.
- Wiesz co Alex chyba pojadę do polski.
- CO?! Ale nie tak na zawsze?! Prawie to wykrzyczała, widać, że nie chciała bym się przeprowadziła. Ja i Alex jesteśmy sobie bardzo bliskie. Zapuściła korzenie w moim sercu bardzo głęboko. Nie wyobrażam sobie (choć wiem, że kiedyś to się stanie) życia bez Alexys.
- Nie.. tylko na jakiś tydzień. Trochę tęsknię za rodzicami, a nie było nas nawet na Świętach Bożego Narodzenia. Często dzwoni do mnie mama i skarży się, że dawno mnie nie widziała. Poza tym za tobą też tęskni. - dorzuciłam. To prawda moja mama też zrzyła się z Alex. Traktuje ją jak swoją córkę i każde Święta spędzała u mnie na wigilii trochę czasu, a później ja u jej rodziców.
- Wiem o tym- opuszcza wzrok. Atmosfera znacznie się obniża więc żeby do tego nie dopuścić zmieniam temat.
- Ok. A więc pojadę po jutrze na tydzień. Może spotkam się z Michałem?- zażartowałam. Michał to nasz przyjaciel. Kiedyś obie się w nim "bujałyśmy" no bo trzeba przyznać, że przystojny to on jest. Ma 19 lat, a w swoim życiu miał już wiele dziewczyn. Nie żebym tym gardziła bo sama mam pokaźną sumę uzbieranych adoratorów, ale zazwyczaj związki te nie były czymś powarznym jak zazwyczaj sobie to wyobrażał. Alex od razu zaczyna się śmiać.
- Pozdrów go koniecznie ode mnie. A no i pozdrów Ewę przy okazji.- mówi, a ja przypominam sobie o jej kuzynce. Długowłosej piękności o zgrabnej figurze i podłym charakterze. Jest strasznie wredna i nigdy jej nie lubiałyśmy tak jak ona nas.
Następuje godzina 7 rano. Zaczynam się zbierać. Alex nie będzie cały dzień. Ja zapewne dla zabicia nudy wyjdę na dwór, albo na spacer z Larrym. Choć może spotkam się z El? Ciekawe co teraz robi... Ale nie.. pewnie będzie na zdjęciach z chłopakami. Czasem w ogóle zapominać, że chodzi ona z Louisem. Uśmiecham się sama do siebie. To może spotkam się z... Mike'm ? Dawno się nie widzieliśmy. A nie.. przecież jest on teraz w Hiszpanii. Zapomniałam. Hm to spróbuję z Sophie. Zadzwonię do niej jak tylko się ogarnę. Alex zeszła już na dół zrobić sobie śniadanie. Ja postanowiłam zjeść dzisiaj na mieście bo nasza lodówka i tak już zaczyna świecić pustkami. Nagle nabiera się we mnie myśl pójścia na zakupy. Choć wizja tego, że będę musiała nosić okropnie ciężkie siatki z zakupami odbiera mi ochoty. Idę wzdłuż naszego krótkiego korytarza. Zatrzymuję się przed moimi drzwiami. Naciskam klamkę i wchodzę do pokoju. Podchodzę do mojej ogromnej szafy i nurtuję po kolei każdy ciuch. Na początek wzrok zatrzymuję na pókach z bluzkami. Wyciągam jedną. Teraz trzeba wybrać jakiś dół. Wychylam się zza szafy i wyglądam przez okno. Słońce świeci i wszystko wskazuje na to, że jest ciepło. Jednak ja nie ufam naszej Londyńskiej pogodzie i postanawiam ubrać krótkie spodenki a do tego czarne lekko przezroczyste rajstopy.Ogólnie nie było najgorzej. Wyglądałam przeciętnie, ale w końcu dzisiaj idę tylko na miasto. Teraz jestem przed lustrem i mimowolnie patrzę na moje blond kosmyki sięgające pasa. Co też by z nimi zrobić? Nie chce mi się pleść warkocza, bo zajmuje to bardzo dużo czasu więc wiążę sobie zwykłego kucyka. Dzisiaj nie nakładam makijażu. Schodze na dół. Alex właśnie kończy śniadanie. Ona w porównaniu do mnie wygląda powalająco. No cóż chyba przeżyję...
- To co dzisiaj robisz?- pyta na wstępie.
- Tak sobie myślałam, że pójdę zrobić jakieś zakupy. Ale potym uświadomiłam sobie, że nie chce mi się dzwigać zakupów więc pójdę na miasto i będę liczyła, że kogoś tam spotkam. - wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam z lodówki ostatni jogurt pitny o samu morelowym z marakują. Upijam łyka i rozlega się dzwonek do drzwi. Mimowolnie spoglądam na Alex, która najwyraźniej nie kwapi się do tego, aby im otworzyć. Mozolnie ruszam się z kuchni i wpuszczam chłopaków. Wszyscy są w dobrych nastrojach i dosłownie wbiegają do domu.
- Hey- witam się z uśmiechem na twarzy. Wszyscy odpowiadają chórem " Dzień dobry Rose". Po godzinie wreszcie wszyscy oprócz mnie wychodzą. Kiedy już się ze wszystkimi żegnam podchodzę do kanapy. Niezdranie zwalam się na nią, a na brzuch wskakuje mi Zayn i Larry. Głaszczę koty, a te odpowiadają głośnym mróczeniem. Sięgam po pilota i włączam Mtv. Na stoliku leżał tablet więc sięgnęłam po niego i zajrzałam na stronę linii lotniczych. Znalazłam dobrą ofertę i zarezerwowałam sobie jeden bilet. Potem napisałam jeszcze mamie krótkiego sms'a że przyjeżdżam w czwartek i ściągnęłam z siebie pupile.
Dzień sam w sobie nie zapowiadał się zbyt ciekawie co też nie działo się nic ciekawego. Przez cały dzień chodziłam po mieście. Nudziło mi się ogromnie więc nie będę opisywać samego dnia bo byłoby to bezsensu. Myślę, że nikogo nie interesuje zwykła dziewczyna szlajająca się po zakątkach Londynu. Kiedy jest godzina 21:00 rozkładam sobie kanapę w salonie i rozwalam się na całej powierzchni. Koty dołączają się i można powiedzieć że " razem " oglądamy telewizje. Najpierw drapię Larry'ego za uchem, a potem robię to samo Zayn'owi. Nawet nie orientuję się kiedy wchodzi Alex. Widać, że jest zmęczona więc kładzie się obok mnie i zasypiamy razem.

______________________________________________________________________________

Wstawiam króciutki rodział. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale dzisiaj nie chciało mi sie ich sprawdzać. Jestem już zmęczona, ale koniecznie chciałam dzisaj wstawić następną notę bo widzę że Alex dodała już 4 pod moją nieobecość. Nie pisałam dlatego że byłam na nartach więc tym się usprawiedliwię.
Mam małą prośbę do każdego czytelnika naszego bloga.
1. Chciała bym was JESZCZE RAZ poprosić o to byście komentowali przeczytane rozdziały.
2. Nadal czekam na to iż będziecie odpowiadać na moje pytanko dotyczące spraw miłosnych Rose.
3. Proszę jeszcze o to byście pod moimi rozdziałami ( Sama zoobowiązuję się do tego) pisali co wam się podoba w blogu lub co wam się nie podoba. Co byście zmienili i ewentualnie poprawili.
Dziękuję.

2 komentarze:

  1. <33 świetny rozdział i wszystko jest genialne,a rose powinna chodzić z harrym,a alex z zaynem ale przed chodzeniem powinno coś sie dziac np.że policja zabrała zayna czy coś
    :D

    OdpowiedzUsuń