Rozdział 1(oczami
Alex):
Po 2 godzinnej
odprawie siedziałam w samolocie obok Ros. Za pół godziny lądujemy. Oczywiście
jak zwykle nie mogłam zasnąć, więc słuchałam muzyki. Rose spała.
Kiedy wychodziłyśmy
już z lotniska moja babcia już na nas czekała. To ona miała nas zaprowadzić do
naszego domu. Byłam bardzo podekscytowana. Przywitałyśmy się z nią i wsiadłyśmy
do jej auta.
-a daleko będziemy
mieszkać od ciebie-zapytałam.
-ja mieszkam na
drugim końcu miasta-powiedziała poczym auto stanęło. Wyszłam z pojazdu a moim
oczom ukazał się piękny dom. Weszłyśmy i szybko sie rozpakowałyśmy. Babcia w tym
czasie pojechała do siebie.
-Rose !-krzyknęłam z
przejęciem-wiesz co jest najlepsze ?
-co ?-zapytała
wchodząc do mojego pokoju.
-mam własną łazienkę
i nie muszę się nią dzielić z bratem.-powiedziałam i zaczęłyśmy skakać ze
szczęścia. Naszą radość przerwał dzwonek do drzwi.
-pójdę
otworzyć-powiedziałam schodząc na dół. Otworzyłam drzwi.
-cześć -powiedział
wysoki mulat.
-cześć
-odpowiedziałam i mnie zamurowało.-ty jesteś Zayn ?
-tak-powiedział i
zaczął mi przedstawiać chłopców którzy stali za nim.
-miło mi jestem
Alex-powiedziałam uśmiechem na ustach.
-chcieliśmy się
przywitać. Na tej ulicy nie mieszka zbyt dużo osób w naszym wieku.-powiedział
Zayn. Rose zeszła do salonu. Przywitała się z chłopcami. Umówiliśmy się, że
jutro spotkamy się pod StarBucks'em o 17. Wróciłyśmy do rozpakowywania się.
Podeszłam do mojego kota i zaczęłam się z nim drażnić sznurkiem od ulubionych
van'sów Rose. Kiedy zeszła zaczęła się wydzierać:
- Aleeeeeex zabiję
cię, zostaw moje buty ! - krzyczała biegnąc w moją stronę. Zaczęłam się głośno
śmiać i oddałam jej kochaną parę butów.
- Spotka Cię kara
zobaczysz !- z groźną miną oznajmiła Ros.
- Pewnie taaak..-
odpowiedziałam z lekkim uśmieszkiem.
- To co może oblejemy
dzisiejszy dzień?- zapytała Ros.
- Już myślałam że
nigdy nie zaproponujesz !- ucieszyłam się i zaczęłam szukać portfela.
- Dobra ja idę kupić
żelki- powiedziałam zakładając vans'y gdy już odnalazłam pieniądze.
- Okeyo a ja pójdę
kupić procenty- powiedziała Rose. I wyszła. Po drodze spotkałam mojego
przyjaciela z dzieciństwa. Okazało się, że mieszka obok sklepu do którego
właśnie zmierzam. Pogadaliśmy chwile a potem ruszyliśmy w osobne kierunki. W
sklepie było pusto więc szybko zrobiłam zakupy. Oczywiście wzięłam paczkę
miętowych gum bo Ro zawsze o nich zapominała.
W domu :
Była godzina 19. Ros
wróciła wcześniej niż ja i wszystko przygotowała.
- Rou czy nie
zapomniałaś czegoś kupić ?- zapytałam spoglądając na przyjaciółkę.
- Nie jestem pewna..
kupiłam piwo, wino, chips'y, wodę, soki
to chyba nic nie zapomniałam.. Zaraz GUMY!! Proszę powiedz że byłaś tak
kochana i mi je kupiłaś? Wiesz że ja nie wytrzymam bez gum!
- Co ty byś beze mnie
zrobiła- Odparłam wręczając jej opakowanie miętowych gum.
- Dziękuję, dziękuję,
dziękuję! Kocham cię.
Po krótkiej chwili
zastanowienia
- To co pijemy nie? -
zapytała Rose. Wyciągając przy tym kilka butelek piwa i dwa wina czerwone
(nasze ulubione).
- Okej !-
Powiedziałam i poszłam na górę się przebrać w wygodny dres. Usłyszałam głośny
krzyk Ros i od razy zbiegłam na dół.
- Co się stało?! -
wystraszona wbiegłam do kuchni ale od razu zaczęłam się śmiać
- Larry!! Ty cholerny
kocurze co ty robisz!!- darła się na kota Ros gdyż jak to mi wyjaśniła, potknęła się o niego i wywróciła.
Jak się później okazało rozcięła sobie nadgarstek. Nie miałyśmy jeszcze
apteczki, a rana dość krwawiła. Pobiegłam do dmu obok. Zapukałam ale nikt nie
otwierał. Więc pobiegłam do domu po prawej stronie. Zadzwoniłam do drzwi i
otworzył mi loczek.
- O hey- odparł Harry
uśmiechając się na mój widok.
- Cześć, mam pytanie
macie może apteczkę bo Rose miała mały wypadek i dość mocno krwawi jej
nadgarstek.- powiedziałam przejętym głosem.
-Chyba tak..-
powiedział i wpuścił mnie do środka. Po krótkiej chwili pojawili się wszyscy
chłopcy w tym Harry z apteczką.
- Co się stało?-
zapytał wysoki mulat.
- Rose krwawi- szybko
odparłam, podziękowałam im i pobiegłam do Ros.
- Już jestem !-
krzyknęłam i podeszłam do Rou. Leżała na kanapie z chusteczką przy ranie.
- Skąd masz
apteczkę?- zapytała.
- Nasi koledzy mi
pożyczyli- odparłam i zabrałam się za opatrzenie rany. Po pół godziny rana już
przestała krwawić a blondyna ma bandaż na prawym nadgarstku.
- Ale z ciebie
sierota- odparłam.
- Nie taka jak z
ciebie- odpowiedziała żartobliwie Rou. W końcu dobrałyśmy się do butelek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz