Powered By Blogger

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 1


Rozdział 1(oczami Alex):

Po 2 godzinnej odprawie siedziałam w samolocie obok Ros. Za pół godziny lądujemy. Oczywiście jak zwykle nie mogłam zasnąć, więc słuchałam muzyki. Rose spała.
Kiedy wychodziłyśmy już z lotniska moja babcia już na nas czekała. To ona miała nas zaprowadzić do naszego domu. Byłam bardzo podekscytowana. Przywitałyśmy się z nią i wsiadłyśmy do jej auta.
-a daleko będziemy mieszkać od ciebie-zapytałam.
-ja mieszkam na drugim końcu miasta-powiedziała poczym auto stanęło. Wyszłam z pojazdu a moim oczom ukazał się piękny dom. Weszłyśmy i szybko sie rozpakowałyśmy. Babcia w tym czasie pojechała do siebie.
-Rose !-krzyknęłam z przejęciem-wiesz co jest najlepsze ?
-co ?-zapytała wchodząc do mojego pokoju.
-mam własną łazienkę i nie muszę się nią dzielić z bratem.-powiedziałam i zaczęłyśmy skakać ze szczęścia. Naszą radość przerwał dzwonek do drzwi.
-pójdę otworzyć-powiedziałam schodząc na dół. Otworzyłam drzwi.
-cześć -powiedział wysoki mulat.
-cześć -odpowiedziałam i mnie zamurowało.-ty jesteś Zayn ?
-tak-powiedział i zaczął mi przedstawiać chłopców którzy stali za nim.
-miło mi jestem Alex-powiedziałam uśmiechem na ustach.
-chcieliśmy się przywitać. Na tej ulicy nie mieszka zbyt dużo osób w naszym wieku.-powiedział Zayn. Rose zeszła do salonu. Przywitała się z chłopcami. Umówiliśmy się, że jutro spotkamy się pod StarBucks'em o 17. Wróciłyśmy do rozpakowywania się. Podeszłam do mojego kota i zaczęłam się z nim drażnić sznurkiem od ulubionych van'sów Rose. Kiedy zeszła zaczęła się wydzierać:
- Aleeeeeex zabiję cię, zostaw moje buty ! - krzyczała biegnąc w moją stronę. Zaczęłam się głośno śmiać i oddałam jej kochaną parę butów.
- Spotka Cię kara zobaczysz !- z groźną miną oznajmiła Ros.
- Pewnie taaak..- odpowiedziałam z lekkim uśmieszkiem.
- To co może oblejemy dzisiejszy dzień?- zapytała Ros.
- Już myślałam że nigdy nie zaproponujesz !- ucieszyłam się i zaczęłam szukać portfela.
- Dobra ja idę kupić żelki- powiedziałam zakładając vans'y gdy już odnalazłam pieniądze.
- Okeyo a ja pójdę kupić procenty- powiedziała Rose. I wyszła. Po drodze spotkałam mojego przyjaciela z dzieciństwa. Okazało się, że mieszka obok sklepu do którego właśnie zmierzam. Pogadaliśmy chwile a potem ruszyliśmy w osobne kierunki. W sklepie było pusto więc szybko zrobiłam zakupy. Oczywiście wzięłam paczkę miętowych gum bo Ro zawsze o nich zapominała.
W domu :
Była godzina 19. Ros wróciła wcześniej niż ja i wszystko przygotowała.
- Rou czy nie zapomniałaś czegoś kupić ?- zapytałam spoglądając na przyjaciółkę.
- Nie jestem pewna.. kupiłam piwo, wino, chips'y, wodę, soki  to chyba nic nie zapomniałam.. Zaraz GUMY!! Proszę powiedz że byłaś tak kochana i mi je kupiłaś? Wiesz że ja nie wytrzymam bez gum!
- Co ty byś beze mnie zrobiła- Odparłam wręczając jej opakowanie miętowych gum.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Kocham cię.
Po krótkiej chwili zastanowienia
- To co pijemy nie? - zapytała Rose. Wyciągając przy tym kilka butelek piwa i dwa wina czerwone (nasze ulubione).
- Okej !- Powiedziałam i poszłam na górę się przebrać w wygodny dres. Usłyszałam głośny krzyk Ros i od razy zbiegłam na dół.
- Co się stało?! - wystraszona wbiegłam do kuchni ale od razu zaczęłam się śmiać
- Larry!! Ty cholerny kocurze co ty robisz!!- darła się na kota Ros gdyż jak to mi  wyjaśniła, potknęła się o niego i wywróciła. Jak się później okazało rozcięła sobie nadgarstek. Nie miałyśmy jeszcze apteczki, a rana dość krwawiła. Pobiegłam do dmu obok. Zapukałam ale nikt nie otwierał. Więc pobiegłam do domu po prawej stronie. Zadzwoniłam do drzwi i otworzył mi loczek.
- O hey- odparł Harry uśmiechając się na mój widok.
- Cześć, mam pytanie macie może apteczkę bo Rose miała mały wypadek i dość mocno krwawi jej nadgarstek.- powiedziałam przejętym głosem.
-Chyba tak..- powiedział i wpuścił mnie do środka. Po krótkiej chwili pojawili się wszyscy chłopcy w tym Harry z apteczką.
- Co się stało?- zapytał wysoki mulat.
- Rose krwawi- szybko odparłam, podziękowałam im i pobiegłam do Ros.
- Już jestem !- krzyknęłam i podeszłam do Rou. Leżała na kanapie z chusteczką przy ranie.
- Skąd masz apteczkę?- zapytała.
- Nasi koledzy mi pożyczyli- odparłam i zabrałam się za opatrzenie rany. Po pół godziny rana już przestała krwawić a blondyna ma bandaż na prawym nadgarstku.
- Ale z ciebie sierota- odparłam.
- Nie taka jak z ciebie- odpowiedziała żartobliwie Rou. W końcu dobrałyśmy się do butelek.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz