Powered By Blogger

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 16

( Oczami Rose)

No więc okazało się, że Alex będzie fotografować naszych kolegów. Myślę, że się z tego cieszy i ja również. Jeśli chodzi o mnie to chyba dzięki Harremu zapomniałam o Luke'u. Tak na prawdę byliśmy ze sobą jakiś tydzień może półtora, a w tym czasie spotkaliśmy się z jakieś 2-3 razy. A więc nie miałam nawet czego wspominać. Jednak dziwne uczucie, a w każdym razie nie za miłe bycie zdradzonym. Przez takie rzeczy można poczuć się gorszym i źle może to wpłynąć na psychikę. Bynajmniej ja do takich osób nie należę i nie mam zamiaru .

Siedziałyśmy z chłopakami u nas w salonie.
- Dobra ja idę się przebrać w coś wygodniejszego- oznajmiłam bo ponieważ byłam na ważnym spotkaniu trzeba było się odstawić. Mam na myśli sukienka i wysokie szpilki. Poszłam na górę i prosto do szafy. Wybrałam sobie jakieś codzienne ciuchy i wkroczyłam do łazienki. Otworzyłam drzwi, a tam akurat stał Niall korzystający z toalety.
- A!- krzyknęłam i zamknęłam drzwi. Sytuacja była dość zabawna co wywołało u mnie śmiech.
- No ładnie Rose, ładnie- powiedział Niall kiedy wyszedł.
- Ejj to ty się nie zamknąłeś- powiedziałam robiąc przy tym oburzoną minę.- ale swoją drogą masz fajny tyłek.
- No a co ty myślałaś - odparł Niall wyraźnie dumny ze swoich pośladków.
- No nie pogaaadasz..- zaśmiałam się. Weszłam do łazienki i zrobiłam to co miałam zrobić. Potem zeszłam na dół i zauważyłam, że wszyscy nadal siedzą tak jak siedzieli. Jak zwykle usiadłam obok Harry'ego no bo tylko obok niego było miejsce.
- Siemasz- odparł.
- No hey- powiedziałam. - ejj to co robimy. Bo ja jakoś nie mam za wielkiej ochoty grać w butelkę. No, a na impreze nie pójdziemy bo Alex nie może. Po za tym ja i tak masz już w sobie trochę alkoholu.
- Byłaś gdzieś?- spytał mnie Harry.
- Tak.Taki bankiet, ja bym to tak ujęła. Jest on bardzo ważny ponieważ zazwyczaj pojawiają się na nim znane osobistości w tym również modelki. Z resztą na balu była też Daniell i Eleonor. Cały dzień się razem bawiłyśmy. oczywiście włączając w to alkohol. A i w ogóle muszę wam się pochwalić. Podpisała nowy kontrakt i będę miała za 2 miesiące zdjęcia zgadnijcie gdzie- podekscytowana musiałam się pochwalić.
- No zaskocz nas.
- W Rio!- krzyknęłam.
- Nie gadaj!- ucieszyła się Alex.
- A najlepsze jest to, że oczywiście jedziesz ze mną!- przedstawiłam moje plany przyjaciółce. Przytuliłyśmy się i usiadłyśmy. Byłyśmy nabuzowane emocjami i energią- pojedziemy tam na 2 tygodnie. Zdjęcia będą robione przez 8-9 dni, a resztę będziemy mogły trochę pozwiedzać. A no i mam nadzieję, że Ci się ta kostka wyleczy. Uśmiechnęłam się do wszystkich- ej no to co robimy- zadałam ponownie to samo pytanie.
- Oglądnijmy coś- zaproponował któryś z chłopaków.
- Znowu- jęknęłam, ale i tak włączyliśmy sobie HP ( Harry Potter). No w sumie uwielbiam cała tą sagę więc jednak spodobał mi się pomysł. Usiadłam obok Alex, a po drugiej stronie siedział Louis. Zaczęliśmy od 1 części. Potem włączyliśmy 2 i 3. Było już późno. Zaczęłam się robić śpiąca.
- Ejj dobra nie wiem jak wy, ale ja jestem śpiąca więc idę spać - oznajmiłam ziewając przy tym. Poszłam do swojego pokoju. Ściągnęłam bluzkę i spodnie i założyłam spodnie od piżamy. Koszulki nie mogłam znaleźć więc położyłam się w staniku. Położyłam się na łóżku i wtuliłam w swoją ogromną czarną poduszkę. Byłam taka śpiąca, a jednak nie mogłam zasnąć. Zaczęłam się wiercić i przewracać z jednej strony na drugą. Odczekałam 2 godziny myśląc, że może w końcu znuży mnie sen. Gdy nie pomogło i to postanowiłam zejść do kuchni napić się wody. Wstałam, a na nogi ubrałam swoje pluszowe kapcie i zeszłam po schodach. Jakoś nie starałam się być cicho. Zdenerwowana tym, że nie mogę zasnąć wparowałam do kuchni. Wzięłam pierwszą lepszą butelkę wody i zaczęłam ciurkiem wypijać. Po chwili ktoś wszedł i zapalił światło bo mi jakoś się nie chciało.
- Rose?
- Niall?
- Co ty tu robisz?- zadałam ponowne pytanie.
- Pić mi się zachciało.
- To mi tak samo. Masz. - lekko rzuciłam mu drugą butelkę wody.
- Dzięki - otworzył ją i zaczął wypijać.- nie możesz spać?
- No właśnie nie. A wy nadal oglądacie?
- Nie. Ja, Louis i Liam śpimy u was na kanapie, a Harry i Zayn śpią w pokoju gościnnym.
- Aha. To dobranoc - odparłam kiedy dopiłam ostatni łyk wody i wróciłam z powrotem do swojego łóżka. Wpadłam na genialny pomysł posłuchania muzyki na moim Ipodzie. Wsłuchałam się w bit utworu " Enter Sandman" i zasnęłam po odsłuchaniu jeszcze 4 innych piosenek. Obudziłam się nazajutrz. Była godzina równo 9:00.
- Ooooohhhhh...- jęknęłam do siebie. Zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą. Przeciągnęłam się najmocniej jak potrafiłam i rozglądnęłam po pokoju. W kojcu spał sobie milutko Larry. Po lekach jakie mu kupiłam jest duża poprawa. Dostałam powiadomienie, że mam się zgłosić dzisiaj po wyniki testu.
Cały czas trzymałam się myśli, że kotu na pewno nic nie będzie i że wyzdrowieje. Na pewno... Nie chciałam nawet o niczym innym myśleć. Wstałam z łóżka i momentalnie zakręciło mi się w głowie. Pewnie to tylko takie chwilowe. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam rzeczy. Kompletnie nie miałam pomysłu co dzisiaj robić więc postawiłam na " opierdaling ". Pomalowałam się i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie dwie kanapki, które po chwili zaczęłam jeść. Do kuchni wszedł  tym razem nie Niall tylko Zayn.
- Hey - przywitałam się i podeszłam do czajnika by zrobić sobie kawę.
- Hey- odpowiedział i usiadł na krześle.
- Chcesz kawy?- zadałam pytanie, a chłopak przytaknął. Po jakichś 2 minutach woda się zagotowała, a ja zaparzyła nam kawy. Usiadłam obok Zayna i zaczęłam dokańczać ostatnią kanapkę.
- Też sobie mogę zrobić kanapkę- spytał, a ja od razu zwróciłam na niego wzrok.
- Nie- odpowiedziałam poważnym tonem.
- A czy masz sensowne wyjaśnienie tego dlaczego nie mogę sobie zrobić kanapki?- zadał pytanie takim samym poważnym, a zarazem zabawnym tonem. Zaśmiałam się lekko.
- A więc.. Jak wiesz jesteś już dorosłym mężczyzną. Śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia. Tak więc, abyś dobrze się posilił musiał byś tak na oko zjeść około 3-4 kanapki.  Zważywszy na środowisko w jakim obecnie obydwoje żyjemy masz ze sobą jeszcze 4 kolegów. Pewnie będą chcieli pójść w twoje ślady i też się posilić. 4 koledzy to razem 16 kanapek. Ale Niall to straszny żarłok więc on zje o wiele więcej.  Tak więc patrząc na ilość pożywienia jaka znajduje się w naszej lodówce zjecie wszystko co w niej znajdziecie. Pusta lodówka oznacza brak pożywienia, a brak pożywienia skutkuje brakiem prawidłowego odżywiania. Przez ciebie i tą nieszczęsną kanapkę ja i Alex możemy się wygłodzić co bardzo mi przykro słonko, ale skutkuje śmiercią. Więc nie nie możesz zjeść kanapki bo nas zabijesz.-  wygłosiłam swoją mowę na temat kanapek i życia. Zayn zrobił wielkie oczy, a ja zaczęłam się śmiać. Po sekundzie i on też zaczął.
- Dobra jesteś- powiedział.
- No ba. - odparłam.- rób sobie te zabójcze kanapki. Najwyżej umrzemy.- zaśmiałam się i upiłam łyka kawy. Z nudów zaczęłam patrzeć jak chłopak robi sobie śniadanie. Na chleb położył sobie ser, szynkę, ogórka, pomidora, rzodkiewkę, sałatę, twarożek i przykrył drugą kromką. Potem dorobił sobie jeszcze takie 2 i usiał obok mnie.
- No to za twoje życie- uniósł szklankę co też i ja zrobiłam i stuknęliśmy szklankami toast.
- Co masz zamiar dzisiaj robić- spytał.
- Nic mi się nie chce. - oznajmiłam.
- A no to ciekawie się zapowiada.
- Tsaa..- przytaknęłam. Potem rozpoczęliśmy długą konwersację o wszystkim i o niczym. Było dużo śmiania i żartowania. Po jakiejś godzinie wszedł do kuchni Louis.
- Hey - powiedziałam chórem z Zaynem witając chłopaka.
- A hey już nie śpicie.- zadał pytanie.
- Ja przyszedłem tu jakąś godzinę temu- odpowiedział Zayn.
- Ja tak samo.
- Głodny jestem - rzucił Louis, na co ja i Zayn raptownie się uśmiechnęliśmy.- mogę sobie zrobić kanapkę?
- Zayn wytłumaczysz swojemu przyjacielowi dlaczego nie może sobie zrobić owego posiłku? - poważnym tonem spytałam. Louis zrobił tylko zdziwioną minę. Zayn wstał i podszedł do kolegi. Po chwili powtórzył moją przemowę, a Louis z każdym zdaniem bardziej się uśmiechał. Kiedy skończył Louis wybuchł śmiechem.
- O kurczę, dobra to ja chyba sobie daruję tą kanapkę. - po tych słowach szeroko się uśmiechnęłam.
- Wszystko masz  tam.. zabójco- wskazałam palcem na lodówkę.
- Przepraszam, że to Ci zrobię, ale będą samolubny- rzucił krótko.
- Oj nie ładnie, nie ładnie- pokręciłam głową. Wstałam od stołu i wrzuciłam naczynia do zmywarki. Wyszłam z kuchni zostawiając w niej chłopaków, a ja za to udałam się do salonu. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie i włączyłam telewizję. Skakałam po kanałach no i na szczęście znalazłam jakąś komedię. Wbiłam swój wzrok w ekran. Po jakimś czasie cała reszta zaczęła się schodzić. Alex przykulała do mnie i usiadła obok. Głośno się śmiałyśmy z tego filmu więc zaciekawiło to i chłopaków. Dosiedli się do nas, a po chwili każdy już się śmiał.
- O! Znam tego aktora. - krzyknęłam kiedy na ekranie pojawiła się znajoma mi buźka.
- Skąd?
- Nie dawno go poznałam na jednym z bankietów- spróbowałam sobie przypomnieć kiedy to było.- jakieś 7-8 miesięcy temu. Tak chyba koło tego.
Gdy dochodziła godzina 14:00 postanowiłam pojechać do kliniki zwierzęcej. Wstałam z kanapy i poszłam na przedpokój ubrać kurtkę. Kiedy już miałam wychodzić usłyszałam znajomy głos.
- Hey gdzie idziesz? - spytał mnie Harry, który właśnie do mnie podszedł.
- Idę do weterynarza po wyniki testu Larry'ego. - oznajmiłam.
- Podwieźć cię ?
- A jeśli to nie sprawia żadnego problemu to pewnie. - uśmiechnęłam się lekko i wsiadłam do czarnego auta razem z przyjacielem. Podałam mu adres ulicy i po 20 minutach byliśmy na miejscu. Natrafiliśmy na małe korki. Weszliśmy razem do kliniki. Podeszłam do lady z pod której wyłoniła się starsza kobieta.
- Dzień dobry ja przyszłam po wyniki testu mojego kota.- odparłam.
- A tak tak pani miała się dzisiaj u nas zgłosić. Jak masz na imię?
- Rose Clarkson.- odpowiedziałam i zaczęłam się jej badawczo przyglądać. W końcu wyciągnęła jakieś papiery kazała podpisać mi świstek i mogliśmy już oboje wyjść.
- Wiesz co? Znam cię już długo, a nie wiedziałem jak masz na nazwisko- zagadnął, a ja się ze zdziwienie na niego popatrzyłam.
- A niby po co Ci moje nazwisko?- zażartowałam i wsiadłam do auta. Wyciągnęłam dokumenty które wręczyła mi owa kobieta i zabrałam się za przeglądanie ich. Okazało się, że mój kot nie jest chory na nic poważnego. Wystarczy, że będę stosować leki które mi przypisali i powinien się poprawić zdrowotnie.
-I co jak tam jego zdrowie?- zapytał mnie Harry kiedy właśnie skręcaliśmy na rondzie.
- Całe szczęście nie jest to nic poważnego- uspokoiłam się.- już się bałam o niego.
- Ale najważniejsze jest to, że jemu nic nie jest- poprawił mi humor. Usmiechnęłam się sama do siebie.
- A co dzisiaj robisz?
- Patrz na kierownice.
- Patrzę, patrzę.
- To dobrze.
- No wiem.
- To dobrze.- powtórzyłam.
- Ok.
Taki tam nasz dialog...
- Ok.- ciągnęłam dalej.
- Spoko.
- Tak wiem o tym.
- Ale o czym.- zapytał mnie i w tym momencie wybuchłam śmiechem.
- No właśnie nie wiem o czym wiem.
- A no to fajnie. Podjechaliśmy na podjazd, a ja już wysiadłam z auta.
- To pa Rou- rzucił.
- Nie idziesz ?- spytałam.
- Chłopaków już pewnie nie ma, ale jeśli chcesz żebym przyszedł do ciebie..- popatrzył na mnie lekko się uśmiechając. Usiadłam z powrotem w aucie.
- Pojedźmy gdzieś- oznajmiłam po chwili zastanowienia.
- No nareszcie to TY chcesz, abym cię gdzieś zabrał! - postawił pewniejszy nacisk na słowo " ty". Uśmiechnęłam się po czym mu dogryzłam.
- A to tylko dlatego, że nie mam co robić.. - spróbowałam się jakoś z tego wyplątać co nie najlepiej mi wyszło.
- Jasne, jasne. Po prostu chcesz się ze mną gdzieś wybrać bo mnie bardzo lubisz.- odparł żartobliwym tonem.
- Chciałbyś. Po sekundzie ruszyliśmy. Wybraliśmy się do parku. Szliśmy szerokim deptakiem rozmawiając ze sobą. Mieliśmy tyle wspólnych tematów.. Chodziliśmy tak, aż zrobiło się ciemno no i niestety zimno. Przeszliśmy obok lodowiska.
- Chodźmy na lodowisko!- rzuciłam pomysł bo no nie powiem, ale potrafiłam jeździć na łyżwach. Harry niepewnie popatrzył na mnie.
- No nie wiem.. No bo ja... Ja nie bardzo umiem jeździć.- przyznał się.
- Ale ja umiem. Oj no nie bądź taki. Nauczę Cię. Zobaczysz spodoba Ci się. - położyłam mu głowę na ramieniu i zaczęłam prosić.
- Proooszę. Proooooszę. Harry tylko się uśmiechnął
- Dziękuję. - powiedziałam i zaciągnęłam go do butki z wypożyczalnią łyżew. Kiedy już zapłaciliśmy za łyżwy poszliśmy na ławkę je założyć. Od razu zrobiłam co trzeba i dosłownie po sekundzie już mogłam śmigać po lodowisku. Harry miał jeszcze pewne trudności, ale dał radę i wszedł na lód. Zaczęłam sobie jeździć dookoła, a chłopak biedny stał i trzymał się barierki. Podjechałam do niego. Złapałam go za rękę i popatrzyłam w prost w jego zielone oczy.
- Patrz się cały czas na mnie i nie puszczaj ok?- pokierowałam go. On tylko przytaknął i zrobił co kazałam. Po chwili już znaleźliśmy się na środku lodowiska. Pociągnęłam go lekko i zaczęliśmy powoli jechać w przód.
- No i widzisz nie jest tak źle- odparłam.
- Gdzie się nauczyłaś tak jeździć?
- Gdy byłam mała zaczęłam jeździć z moim tatem. Potem doszło do tego, że tak mi się spodobało i każdej zimy chodziłam na lód i jeździłam. Pamiętam też, że kiedyś poszłam nad zamarznięty staw. Wjechałam w łyżwach na lód i zapadłam się. Było mi strasznie zimno i się przeziębiłam kiedy to już mój kolega mnie wyciągnął z wody. Ale nie zraziłam się. Szkoliłam się co roku kiedy to lodowiska zaczęto otwierać. No i tak wyszło, że teraz tak sobie jeżdżę bo nadal lubię.- opowiedziałam skrawek z mojego życia.
- WoW. No wiesz ja tam nie za bardzo umiem jeździć. Popatrz tylko na mnie. - zmierzył sam siebie wzrokiem.
- Przecież nie idzie Ci AŻ tak źle- zaśmiałam się. Puściłam rękę Harrego. Stanął jak wryty.
- No dalej teraz ty jedziesz sam - objechałam go w około.
- Wiesz jakoś wolę jeździć z tobą- odparł i pojechał kawałek. Skutkowało to tym, że jedna noga pojechała mu za bardzo w przód i się wywrócił. Zaśmiałam się, ale od razu usta zakryłam dłońmi. Podjechałam do chłopaka. Pomogłam mu wstać.
- Boli cię coś- spytałam patrząc mu prosto w oczy.
- No można powiedzieć, że trochę plecy - odparł łapiąc się za bolące miejsce.
- Ojej przepraszam , że cię tu wyciągnęłam jak chcesz możemy już iść- odparłam.
- To nie twoja wina. Ale tak.. chodźmy na coś ciepłego do picia.- powiedział, a ja znowu złapałam go za rękę i razem jakoś daliśmy radę dojechać do barierek. Przebraliśmy buty i udaliśmy się w stronę auta.
- No, ale fajnie było. Trzeba to będzie powtórzyć.
- Na prawdę Ci się podobało- zapytałam, a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- No tak.
- Dobra to gdzie jedziemy?
- Pojedziemy do mojej ulubionej herbaciarnii.
Szybko dojechaliśmy. Wysiadłam z auta i poszłam do wejścia. Weszłam do środka. Od razu poczułam miłe ciepło, które zaczęło mnie szczypać w policzki. Harry poprowadził mnie do stolika.
- Może chcesz gorącą czekoladę- odezwał się pierwszy.
- Nie lubię gorącej czekolady - uśmiechnęłam się szeroko.
- Na prawdę. To właśnie poznałem pierwszą osobę w moim życiu, która nie lubi gorącej czekolady. Wzruszyłam tylko ramionami i zabrałam się za przeglądanie menu. Wybór był i to ogromny. Menu składało się z kilku kategorii. Herbaty zielone, białe, czarne, czerwone, kwitnące. Potem pod każdą herbatą były różne smaki tak jak na przykład: herbata zielona z miętą z jaśminem z lawendą czy nawet z dodatkiem bergamotki.Herbata czarna też miała szeroki zakres np: z truflami, toffi, whisky, różą, pomarańczą itp. Pozostałe herbaty tak samo. Jednym słowem było tyle tego, że nie wiedziałam na co się zdecydować.
- Hmm.. To co mi polecasz?- w końcu postanowiłam zasięgnąć rady Harrego.
- Jeśli nie chcesz czekolady to polecam ci herbatę czarną z toffi i karmelem.- pokazał mi miejsce gdzie był dokładniejszy opis smaku.
- No to ok. - odparłam bez większego zastanowienia. Nie długo potem dostaliśmy nasze napoje. Podniosłam kubek i upiłam z niego łyk. Zamknęłam oczy i poczułam pyszne połączenie toffi, karmelu i mojej ulubionej czarnej herbaty.
- Mmmm.. to jest pyszne.
- Miałem nadzieje, że ci posmakuje.
Kiedy już dopiliśmy to co nam zostało Harry odwiózł mnie do domu. Była może 20 godzina. Weszłam do salonu. Alex leżała oczywiście na kanapie.
- Hey- przywitałam się z przyjaciółką i usiadłam obok niej.
- Gdzie byłaś - spytała na wstępie.
- Harry zabrał mnie do parku, później udało mi się go wyciągnąć na łyżwy, a na końcu udaliśmy się do pysznej herbaciarnii.- zdałam krótką relację z dzisiejszego dnia.
- To fajnie.
- A ty co dziś robiłaś?
- A ja cały dzień siedziałam z chłopakami.
- Kurczę ostatnio widujesz się częściej z nimi niż ze mną. Jestem zazdrosna.- poruszyłam brwiami na co Alex się zaśmiała.
- No co ty nie zdradzę Cię z nimi kochanie.- zażartowała.

___________________________________________________

 Oki tutaj taki rozdział. Nic specjalnego się nie dzieje. Chciała bym was osobiście zachęcić do komentowania bloga. Po prostu chciała bym wiedzieć czy to ktoś w ogóle komentuje! :D

4 komentarze:

  1. Zgadzam sie z Alex Month świetne! ja to ja pisze pod każdym nowym rozdziałem czekam na next i mam nadzieje,że długo nie będę czekać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieki dziewczyny :D

    OdpowiedzUsuń