Powered By Blogger

środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 14

( Oczami Rose)

Wstałam i tym samym zrobiłam miejsce kotowi. Od razu poszłam w stronę Larry'ego.  Leżał sobie grzecznie w kojcu. Podniosłam go i położyłam na kanapie. Miałam plan obijać się, aż do tej nieszczęsnej wizyty weterynarza. Poszłam do kuchni by zrobić śniadanie. Ostatnio trochę się poobjadałam więc musiałam trochę przystopować. Zrobiłam sałatkę owocową...znowu. No ale tylko to mi przyszło do głowy! Nieważne. Zalałam pokrojone owoce jogurtem i wymieszałam. Kiedy już weszłam do salonu Alex już nie spałam. Ach ta nasza kaleka.
- Hey niezdaro mam sałatkę owocową.- powiedziałam na wstępie i rozłożyłam się na kanapie obok przyjaciółki.
- Dzięki wielkie.- podziękowała po czym dodała- ej włączmy jakiś program muzyczny. Zasugerowała i włączyła telefon. Właśnie leciał pewien teledysk znanego brytyjsko- irlandzkiego zespołu muzycznego OneDirection.
- Ej ty też zauważyłaś, że choć znamy chłopaków to nigdy nie słyszałyśmy jak oni śpiewają- zastanowiłam się bo to była prawda.
- Ty rzeczywiście. Śmieszne no, ale mamy okazję.- pokazała na ekran. Siedziałyśmy tak i oglądałyśmy teledyski. Ale koniec tego dobrego. Musiałam wychodzić z kotkiem. Pożegnałam się z Alex i wyszłam. Wpakowałam się z kotem w klatce do taksówki. Po 10 minutach znalazłam się pod przychodnią. Usiadłam w poczekalni i grzecznie czekałam, aż wyczytają moje imię.
- Pani Rose Clarkson ze swoim kotem. - dobiegł głos z gabinetu.
- O to my kocie- szepnęłam do Larry'ego i weszłam.
- Proszę postawić kota na stół.- powiedział weterynarz, a ja zrobiłam co kazał.
- To co się dzieje z pupilem?- zadał pytanie.
- No więc.- zaczęłam- Od pewnego czasu zrobił się taki markotny. Nie biega już jak dawniej i całymi dniami siedzi w kojcu. Ale wątpię, że to oznaki starości... no bo on nie może się taki zrobić z dnia na dzień. Wyżaliłam się weterynarzowi.
- No to go przebadamy.- mężczyzna zrobił co trzeba i przekazał mi leki.
- Jeszcze dzisiaj do pani zadzwonimy i powiadomimy o wynikach testu jakie przeprowadziliśmy- zaczął.- przesądzą one co tak na prawdę dzieje się kotu. Na razie mogę tylko powiedzieć iż przypuszczam, że złapał jakąś chorobę. Lecz nie należy myśleć pochopnie i może z tego wyjdzie.
"Może" czyli może z tego nie wyjść? Ta myśl kłębiła się we mnie od momentu wyjścia z gabinetu. Zadzwoniłam po taksówkę.
- Oh ty kocie wyzdrowiej mi tu. Nie możesz być chory.- szepnęłam cichutko i wyszłam przed ulicę czekając na auto. Wtem zauważyłam Luke. Od razu się pocieszyłam, bo to w końcu on chyba jedyny był w stanie poprawić mi humor. Już zaczęłam iść w stronę chłopaka, ale po krótszym namyśle postanowiłam mu nie przeszkadzać. Właśnie obejmował w talii i całował się z jakąś zupełnie nie znaną mi dziewczyną. Gdy to zauważyłam myślałam, że zacznę krzyczeć. Czy to prawda? Czy on mnie właśnie, w tej chwili zdradza? Ale może to nie Luke? Podeszłam do nich. Tak to był Luke...
- TY ŚWINIO! JAK MOGŁEŚ MNIE ZDRADZIĆ? JESTEŚMY ZE SOBĄ JAKIŚ TYDZIEŃ! - mówiłam to przez łzy. Chłopak wystraszony całą tą sytuacją zaczął się jąkać.
- Ja...ja.. Rose.. no bo.. to tak jakoś wyszło.. miałem Ci powiedzieć.. ale
- ALE CO ?! NIE MIAŁEŚ OKAZJI? CZY MOŻE JAK DUPEK SIĘ BAŁEŚ? WIESZ CO SPIEPRZAJ! SPIEPRZAJ OD MOJEGO ŻYCIA!- wykrzyczałam mu to prosto w twarz i poszłam tam z ką przyszłam. Akurat w tej samej chwili przyjechała taksówka. Weszłam do niej stawiając obok mnie klatkę z kotem. Po policzkach spływały mi łzy. Od tamtego momentu coś we mnie pękło. Poczułam się jakoś inaczej. Wszystko we mnie pulsowało. Miałam ochotę wyjść na dwór i zacząć się drzeć. Ale nie zrobiłam tego. Uznałam, że lepiej będzie jak wyżalę się przyjaciółce. Ktoś kto mnie posłucha i wprawi w dobry humor. Tak... tą osobą jest właśnie Alex. Zapłaciłam kierowcy i wybiegłam z taksówki. Na progu wypuściłam Larry'ego i pobiegłam wypłakać się Alex.
Przyjaciółka leżała na kanapie. Popatrzyła się w moją stronę i wystraszyła.
- Jejku Rou co się stało?
- Bo.. Luke..- zaczęłam się jąkać i nie wiedziałam w jaki sposób dobrać odpowiednie słowa.- On mnie zdradził.. z jakąś szmatą. Jak wychodziłam z kliniki zobaczyłam ich obściskujących się.- po tych słowach przytuliłam się do przyjaciółki. W tej samej chwili kilka moich łez spadło na sweterek Alex.
- Boże kochanie.. tak mi przykro- powiedziała przytulając mnie i całując w policzek.- ja.. no bo wiesz.. chłopcy chcieli dzisiaj, abyśmy do nich przyszli. Ale jak chcesz odwołam to i zostanę z tobą. Wyjmiemy sobie lody i obejżymy jakieś horrory. Takie jakie lubisz i z których się ze mnie śmiejesz.- Alex podjęła się próby pocieszenia mnie. W tej chwili zamyśliłam się.
- Nieee- zaczęłam powoli- idź do chłopaków. Zaprosili cię..- nie dała mi dokończyć.
- Nas..
- Eh.. idź do chłopaków sama, a ja tu zostanę. Przy okazji poczekam na telefon od weterynarza. Dzisiaj mają zadzwonić z wynikami. Tak więc idź do chłopaków. Ja wiem, że Zayn Ci się podoba i głównie do niego idziesz. A ja bardzo bym chciała, abyś ty była szczęśliwa i znalazła sobie jakiegoś chłopaka. Którego będziesz kochać tak jak ja kochałam tego sukinsyna...- odparłam, ale zaraz dodałam- ale przyjdzie ktoś po ciebie? Tak? No bo wiesz.. ty jakoś nie jesteś  raczej w stanie normalnego chodzenia.
- Ja.. znaczy Zayn miał po mnie przyjść. I.. dziękuję Ci bardzo... wrócę od nich jak tylko będziesz chciała. Wystarczy abyś zadzwoniła, a ja będę.- jeszcze raz pocałowała mnie po włosach i wzięła telefon. Zadzwoniła do Zayna. W tej chwili pomyślałam sobie, że nie chcę by ktoś, a raczej ktokolwiek zobaczył mnie w takim stanie. Tak więc wstałam i poszłam do siebie. Uprzednio wzięłam na ręce Larry'ego. Położyłam kota na łóżku. Od razu zwinął się w kłębek. Wyciągnęłam z torby receptę z lekarstwami.
-Hmmm... jutro pójdziemy Ci kupić leki i zaczniesz się kurować. Ty na pewno z tego wyjdziesz tak jak ja wyjdę z mojego załamania.- szepnęłam do kota i usiadłam na łóżku. Zaczęłam gadać sama do siebie- nie mogę się załamać po nim.. on nie jest tego wart prawda? W tej chwili spojrzałam na Larry'ego.- nie, ja się nie załamię. Jestem na to za twarda.Wstałam i poczułam pewną ulgę. Najwyraźniej danie upust słowom w jakiś sposób pomaga. Rozejrzałam się po pokoju. Wzięłam swojego notebooka i położyłam się na łóżku kładząc go sobie na kolanach. Do mnie przytulił się Larry.  Odpaliłam sobie piosenki moich ulubionych zespołów muzycznych. Zaczęłam głaskać kota. Po jakichś może 5 minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Podniosłam się i leniwie zeszłam na dół. Ktoś nie dawał za wygraną i ciągle dzwonił. Otworzyłam drzwi i ujżałam buźkę Harry'ego. Jakoś nie miałam ochoty z nikim rozmawiać więc nie chciałam wdawać się w jakomś dłuższą rozmowę.
- Hey Rose..- zaczął chłopak na wstępie.
- Jeśli przyszedłeś po to, aby mnie pocieszać to ci od razu mówię, abyś sobie odpuścił. Nie mam nastroju by z kimś rozmawiać.
- Dobraa.. No to dajmy, że jednak nie przyszedłem cię pocieszać tylko, aby pogadać z moją przyjaciółką.- uśmiechnął się.
- Daruj sobie..- wywróciłam oczami i już chciałam zamknąć drzwi lecz chłopak mi przeszkodził.
- Rose proszę cię.. Daj mi szansę- zaczął chłopak- mi na prawdę na tobie zależy i nie chciał bym, abyś przez kogoś takiego cierpiała.- wyznał.
- Aaaaaale słodzisz.. - oznajmiłam.- no dobra wchodź. Postanowiłam go wpuścić.
- No to o czym chciałeś pogadać.
- Mam kilka fajnych horrów- zaczął chłopak i ze swojej torby wyjął kilka płyt. Zaciekawiło mnie.
- Hmmm.. ty to wiesz jak mnie podejść- uśmiechnęłam się szeroko i zabrałam mu płyty.
- Nie wierzę! To ten najnowszy horror John'a Ajvide Lindqvist'a?! - ucieszyłam się bo bardzo chciałam go oglądnąć. Poszłam na kanapę, a Harry odpalił " Ludzką Przystań" i usiadł obok mnie. Wtuliłam się w niego i z zaciekawieniem zaczęliśmy oglądać.
- O zobacz jaki przystojny aktor!- wskazałam palcem na ekran do którego i tak Harry już wlepił spojżenie.
- Eeee. tam..- odburknął. A ja zaczęłam się śmiać.
- Nie no.. ty jesteś ładniejszy- dodałam i jeszcze bardziej się roześmiałam.
- No, a jak! - krzyknął Harry. Potem uciszyliśmy się i oglądaliśmy dalej. Po skończonym filmie puściliśmy następny. Po 2 drugim obejżanym filmie zgłodniałam.
- Harry...- zaczęłam.
- Słucham.
- Głodna jestem. Chodźmy do kuchni coś zjeść. Podniosłam głowę z torsu chłopaka i wstałam. Harry zrobił to samo i poszliśmy w stronę kuchni.
Zajżałam do lodówki, ale praktycznie nic nie było. Jedynie były jajka, mleko.
- Ej to może zrobimy na szybko naleśniki - spytałam.
- Okey!
- Wyciągnij z szafki nad zlewem mąkę, cukier waniliowy..- nie dał mi dokończyć.
- Spokojnie chyba wiem jak się robi naleśniki. - odburknął na co ja się uśmiechnęłam. Wzięłam mąkę, którą Harry przygotował i wsypałam do miski. Chłopak cały czas przyglądał mi się. Wzięłam garść mąki i sypnęłam nią w Harry'ego. Chłopak otarł twarz z mąki i zrobił to samo mi. 
- Osz ty! Jak tak możesz!- krzyczałam do niego cały czas kiedy my się sypaliśmy mąką. W końcu mąka się skończyła. Całe szczęście, że miałam drugą w szafce. 
- No i ładnie. - zaczęłam bić " brawo".- popatrz tylko jak my wyglądamy.Chłopak popatrzył na siebie, a potem na mnie.
- Ty cały czas wyglądasz zniewalająco- uśmiechnął się i zabawnie poruszył brwiami.
- Zamknij się - powiedziałam i sztucznie uśmiechnęłam przez co Harry wybuchł śmiechem.
- Mówię tylko prawdę- zaczął, ale nie dałam mu dalej powiedzieć.
- Oj no dobra, dobra. Nie podlizuj się już tak. Złapałam chłopaka za ramię i wypchałam z kuchni.
- Ja idę się wykompać i przy okazji ubrać w piżamę.- oznajmiłam.
- Okey to ja po tobie pójdę.
Poszłam na górę wzięłam z szafy swoją piżamę, akurat tą samą co ma Harry. Opłukałam się z całej mąki i dokładnie wymyłam włosy. Później ubrałam się i zeszłam na górę. Harry siedział na kanapie z Larry'm. Kotek leżał mu na kolanach, a ten go głaskał.
- Jakiś taki spokojny jest nie uważasz?- zadał pytanie, a ja od razu posmutniałam. Dzisiaj miałam otrzymać telefon od kliniki, ale nikt nie zadzwonił.
- Byłam dzisiaj, a raczej wczoraj - tu spojrzałam na zegarek, dochodziła już 1 w nocy- pojechałam do weterynarza z nim. Powiedzieli mi, że jeszcze tamtego dnia zadzwonią. Ale..
- Nie zadzwonili- dokończył za mnie.
- No właśnie- przytaknęłam, miałam ochotę zacząć płakać, ale jakoś przydusiłam swoje łzy.
- On na pewno z tego wyjdzie- pocieszył mnie.
- Nie ma wyjścia.. nie może mnie zostawić- szepnęłam. Pierwsza łza jednak spłynęła po mojej twarzy. Harry podszedł do mnie i otarł mi ją z policzka. Przytuliłam go mocno. Cieszyłam się, że mam kogoś takiego jak on. Jest na prawdę dobrym przyjacielem.
- Ejj dobra.. ja się wykompałam, a ty nadal jesteś w mące- wyrwałam się z jego objęcia i lekko popchnęłam ku górze.
- Ręczniki masz na półce obok zlewu. No, a piżamę.. widzę, że się przygotowałeś- popatrzyłam na niego pytająco.
- No bo wiesz.. ja.. oj no dobra idę się wykompać- wystawił mi język i poszedł po schodach.
Ja udałam się w kierunku kanapy. Usiadłam na niej i tak jakoś pomyślałam o moim bracie. W prawdzie brakowało mi go i to bardzo, ale starałam się pogodzić z tym, że już go nie zobaczę. Dobra Rose ogarnij się. Nie zaczniesz się tu rozczulać! Przerwał mi głos w mojej głowie. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Masz rację- powiedziałam na głos, chociaż i tak oprócz mnie i Larry'ego nikogo nie było w salonie. Włączyłam telewizor. Leciała jakaś piosenka, piosenka w której śpiewał Harry.
- Oho..
- Oooooo czyż bym słyszał naszą piosenkę- zbiegł z góry chłopak, a ja szybko przełączyłam.
- Nie wiem o co Ci chodzi- uśmiechnęłam się.
- Ejj no puść to proszę. Lubię tą piosenkę- odparł i zabrał mi pilota.
Słuchaliśmy tak różnych piosenek dopóki nie zrobiłam się śpiąca. Wtuliłam się w Harry'ego i zasnęłam. Obudziłam się rano na łóżku, a Harry'ego już nie było. Zeszłam na dół, Alex spała. Na lodówce wisiała kartka z datą mojego spotkania w związku z moją pracą- modelingiem.
- Ahh.. no tak dzisiaj mam spotkanie. Zapomniałam. - ubrałam się, ogarnęłam do porządku i wyszłam do pracy.


_______________________________________________________________________

No więc wstawiam tutaj taki, długi jak na mnie rozdział. Z mojej strony na dzisiaj to chyba tyle. Możliwe, że zostanie jeszcze wstawiony rozdział "oczami Alex".

3 komentarze: