Powered By Blogger

czwartek, 21 lutego 2013

Imagin z Zayn'em

W życiu nie czytałam czegoś lepszego ! Normalnie się poryczałam !
_____________________________________________________________________________

Chłodny wiatr hulał pomiędzy gałęziami wielkich drzew, unosząc ku górze przeróżne pyły, które mimo wszystko wylądowały na ulicach Bradford. W jesiennym słońcu, które pomimo dość dużych i gęstych kłębków chmur, przebiło swoje promienie, nikt nie zauważył otaczającego go dookoła piękna. Ludzie jak zwykle, wyglądali na zapracowanych, zabieganych i wszędzie spóźnionych. Dla wielu był to dzień, w którym mięli rozpocząć nowe życie. Tak było też dla małej, pięcioletniej dziewczynki, która z całych sił ściskała dłoń swojej matki. Szły chodnikiem, jednej z ulic, kierując się do miejskiego, niedużego przedszkola, które cieszyło się bardzo dobrą opinią wśród miejscowych. Długie włosy pięciolatki rozwiewały na wszelakie, możliwe strony, czasami zasłaniając drogę pięknym niebieskim, jak spokojny ocean, oczom, które ozdobione były wachlarzem długich, czarnych rzęs. Gdy zauważyła, że zbliżają się do budynku, ścisnęła rodzicielkę jeszcze mocniej i nie miała zamiaru szybko jej puścić. Przed drzwiami spotkały kobietę, która kucała przy małym chłopcu o czarnej czuprynie i miodowej karnacji. Jego brązowe jak gorzka czekolada, oczy były zaszklone, od nadchodzących łez, usta wyginały się w malutką podkówkę. Kobieta trzymała go za rączki tłumacząc, że wszystko na pewno będzie dobrze. Gdy tylko zauważył równie wystraszoną dziewczynkę, uśmiechnął się do niej niepewnie, co po krótkiej chwili odwzajemniła. Widząc, że długowłosa kieruję się w kierunku drzwi, ruszył za nią. Oboje byli bardzo zdenerwowani. Ich serduszka biły wyjątkowo szybko i mocno z nadmiaru emocji. Panowało nimi zdenerwowanie, przerażenie, strach. Bali się nowego miejsca. Było to dla nich wyzwanie. Matka dziewczynki odpięła guziczki jej turkusowego płaszczyka przeciwdeszczowego i zawiesiła go na wieszaczku, obok zielonej szafki z naklejonymi kilkoma biedronkami z numerkiem sześć, należącej do jej córki. Tuż obok zawisła niebieska kurtka chłopca, którego spotkała przed budynkiem. Jego szafka wyglądała zupełnie identycznie, tyle, że widniał na niej numerek siedem. Starsza kobieta w okularach, z szerokim uśmiechem przywitała nowych członków grupy przedszkolaków i zaprosiła ich do środka, gdzie bawiła się już garstka dzieci. [T.I], bo tak miała na imię niebieskooka, pięcioletnia piękność zasiadła w kącie, chwytając do swojej małej dłoni lalkę leżącą na podłodze. Czesała jej długie blond włosy i niepewnie rozejrzała się po pomieszczeniu. Po drugim końcu pokoju zauważyła smutnego Mulata, który przyglądał się czerwonemu samochodzikowi. Widząc, że chłopiec jest smutny, podeszła do niego i usiadła obok. Chłopiec przez chwilę się jej przyglądał z ogromnym zaciekawieniem. Jakby ją badał i próbował odczytać coś z jej wnętrza, duszy. Przeszywał ją na wskroś.
- Dlaczego jesteś smutny? - zapytała cichym, delikatnym głosem.
- Bo strasznie się boję. - odpowiedział równie cicho.
- Ja też, ale możemy przejść przez to razem. - uśmiechnęli się oboje szeroko, szczerząc zęby i podali sobie dłoń. - Jestem [T.I].
- Zayn.
          Siedmiolatek siedział na drewnianej ławce, na boisku szkolnym i bawił się swoimi rękoma. Po chwili przy jego boku usiadła mała blondynka, o zielonych oczach. Uśmiechnęła się do niego szeroko, ukazując brak przedniego zęba.
- Zayn, chcesz ze mną chodzić? - spytała, a chłopiec spojrzał na nią zdziwiony, po czym zmierzył ją od góry do dołu.
- No.
- Super. - uśmiechnęła się i złapała go za rękę. Wszystkiemu przyglądała się [T.I], która stała na schodach, prowadzących do budynku szkoły. Z książką w ręku i plecakiem na ramionach ruszyła w ich stronę. Nie wyglądała na zadowoloną.
- Co tutaj się dzieje? - zapytała i zlustrowała blondynkę bardzo dokładnie.
- Ja i Zayn jesteśmy chłopakiem i dziewczyną. - wyszczerzyła się.
- Zayn? - brunetka uniosła brew i czekała, aż jej przyjaciel coś powie.
- Ja i Ashley chodzimy. - odpowiedział nieśmiało.
- Ale przecież mówiłeś, że jej nie lubisz. Max i Lucas też jej nie lubią. - mówiła szybko.
- A ty? - zapytał, wyczekując odpowiedzi. Dziewczynka popatrzyła na blondynkę siedzącą tuż obok chłopca.
- Ja też nie. - powiedziała niepewnie. Zayn odwrócił głowę i wpatrując się w zmieszaną twarz dziewczynki nie widział jak ma postąpić. Był za młody, żeby wiedzieć co robić w takich sprawach. - Ashley on chce z tobą zerwać. - wyręczyła go przyjaciółka, kierując słowa do zielonookiej.
- Jesteś głupi! Debil. - wytknęła język, po czym pobiegła do swoich koleżanek, a [T.I] zajęła jej miejsce i poklepała chłopca po plecach w ramach pocieszenia.
- Spokojnie. Masz mnie.
           Największy pokój w całym domu, udekorowany kolorowymi balonami, pełen gości, którym uśmiech nie schodził z twarzy. W ten zimowy dzień odwiedzili rodzinę Malików, ze względu na okoliczność. Dzisiaj Zayn kończył dziesięć lat. Wszyscy wyczekiwali, aż chłopiec zdmuchnie świeczkę.
- Dalej kochanie. - ponagliła go matka, trzymając w dłoni aparat, widząc jak jej syn nad czymś myśli. Chłopiec rozejrzał się dookoła wyszukując w tłumie tej jednej, najwspanialszej i najbardziej lubianej przez niego twarzy. Niestety nigdzie jej nie znalazł.
- Gdzie [T.I]? - zapytał przejęty swoją mamę. Kobieta również pokręciła głową, by odnaleźć dziewczynkę wzrokiem.
- Tutaj jestem! - krzyknęła biegnąc z kolorową trąbką przy ustach. Stanęła obok Mulata, chwyciła go za rękę, po czym uśmiechnęła się delikatnie. - Pamiętaj o życzeniu. - szepnęła.
'Chcę, by [T.I] była przy mnie już zawsze.' - pomyślał po czym płomyk ze świeczki zniknął i przerodził się w dym. Wszyscy zaczęli bić brawo, a Zayn spojrzał na brunetkę i obdarował ją jednym z najpiękniejszych uśmiechów..
- O czym pomyślałeś? - spytała, gdy za oknem było już ciemno, a płatki śniegu kolejny raz zaczęły mocno prószyć. Siedzieli w jego pokoju, gdyż reszta dzieci rozeszła się już do swoich domów.
- Nie mogę ci powiedzieć, bo się nie spełni.
- Powiedz, proszę. Jestem twoją przyjaciółką, więc możesz. - złapała go za rękę i ścisnęła ją z całych sił.
- Żebyś zawsze przy mnie była.
- Będę, Zayn. - uniosła kąciki ust, po czym ułożyła głowę na jego ramieniu.
         Siedziała na trawie, która swoim żywym kolorem ubarwiała cały park. Wpatrywała się w płynącą na przeciwko niej rzekę. Płynęła tak szybko, jak czas, który nie był dla nikogo sojusznikiem. Pędził nie wiadomo gdzie i po co. Wszystko działo się z pewnością za szybko. Uniosła głowę do góry, a na jej bladą, porcelanową twarz, zaświecił promień wiosennego słońca, który ogrzewał jej delikatne policzki. Zamknęła powieki i opierając dłonie o trawę oddała się naturze i odpłynęła w zupełnie inny świat. Po chwili poczuła czyjeś delikatne dłonie, które zasłoniły jej widok na świat. Uśmiechnęła się do siebie, gdy tylko poczuła wspaniały zapach, który doskonale znała. Chwyciła jego ręce w swoje i przyciągając go delikatnie do siebie, sprawiła, że tkwili w uścisku, a ich twarze stykały się ze sobą. Cmoknął jej policzek swoimi miękkimi wargami i usiadł obok. Objął ją ramieniem i starał wpatrywać się w ten sam punkt co piętnastolatka.
- Zayn? - usłyszał po chwili jej cichy, aksamitny głos.
- Tak?
- Co byś zrobił gdyby okazało się, że muszę wyjechać?
- Nie pozwoliłbym ci wyjechać, a jeśli już to tylko ze mną.
        Siedział w swoim pokoju, na skraju dość dużego łóżka. Ściany były pomalowane na szaro i ozdobione przeróżnymi zdjęciami z każdego okresu jego życia. Na żadnym nie zabrakło jego najwspanialszej przyjaciółki, bez której nie wyobrażał sobie życia. Jedno ze zdjęć, które zazwyczaj leżało na stoliczku nocnym, trzymał teraz w ręku i wpatrywał się w ich szczęśliwe twarze. Łzy same napływały mu do oczu, ale szybko je otarł, gdyż sam przed sobą nie chciał się przyznać, że jest słaby. Wiedział, że nie może tego zrobić. Musiał być silny. Powinien być oparciem dla najbliższych, a nie ich problemem. Drzwi od pokoju otworzyły się, a próg pokoju przekroczyła równie smutna Brunetka. Chłopak wiedział, że to ona i nawet na nią nie spojrzał. Nastolatka usiadła na drugim końcu łóżka i spuściła głowę. Wpatrywała się w swoje kolorowe skarpetki.
- Jestem na ciebie zła. - powiedziała.
- Ja na ciebie też. - odpowiedział.
- Ciekawe za co. - parsknęła i skrzyżowała ręce na piersiach. Nie spojrzeli na siebie, ani razu.
- Och zapomniałem, że ty zawsze jesteś bez winy.
- No oczywiście, że tak.
- Denerwujesz mnie i mam cię dosyć. - uniósł ton.
- I co z tego?
- Jak to co z tego?
- Możesz być na mnie zły, ale nie nienawidzić, bo mnie kochasz i nie wyobrażasz sobie życia beze mnie.
- Jesteś zbyt pewna siebie. - skwitował.
- No, ale powiedz mi, że tak nie jest.
- Nie mogę.
- Bo?
- Bo tak nie jest.
- No właśnie.
- A ty?
- Co ja?
- Czy ty mnie kochasz i nie umiesz beze mnie żyć.
- Brakuje ci pewności siebie, Zayn.
- Powiedz. - rozkazał.
- Ja też nie umiem. I czasami tak strasznie cię nienawidzę, ale kocham jednocześnie, nie wiedząc czy to jest możliwe i wiem, że jeśli by mi ciebie zabrakło to moje życie straciłoby sens. - uniósł wzrok i rozłożył ramiona, w które po chwili wpadła i tulił ją do siebie najmocniej jak potrafił. Tak jakby bał się, że za chwilę ją straci, jakby bał się, że ucieknie.
           Ogromne i ciemne kłębki chmur unosiły się nad miastem. Deszcz padał już od kilku dni bez przerwy. Krople uderzały o asfalt odbijając się od niego, w nierównościach chodników i ulic tworząc głębokie kałuże. Stała w siwej, za dużej na nią o kilka rozmiarów bluzie, która należała do Zayn'a, chowając ręce w jej kieszeniach. Długie włosy wystawały spod kaptura. Była zziębnięta, ale nie obchodził jej ten fakt w tej chwili. Chłopak stał na przeciwko niej i miał mętlik w głowie. Myśli tworzyły wir, chaos, który nie był dla niego zbyt przyjemny. Jego myśli krzyczały i walczyły ze sobą, a było ich tysiące i każda inna. Tak bardzo chciał podjąć decyzję, ale nie potrafił. Podeszła do niego bliżej i przytuliła całego przemoczonego szesnastolatka. Schował twarz w jej szyi.
- Zayn, zrób to dla mnie, proszę. - nie odpowiedział. - Jesteś wspaniały, a twój głos tym bardziej powinien usłyszeć świat. Jesteś niesamowity, rozumiesz? Najwspanialszy. Nawet jeśli ci nie wyjdzie, w co wątpię, to i tak dla mnie będziesz zwycięzcą, Zayn. Obiecuję, że przy tobie będę i będę wspierała cię całym sercem.
- Sam nie wiem.
- Dla mnie. - poprosiła już chyba setny raz, wzdychając przy tym głośno, ale mając wielką nadzieję, że w końcu się zgodzi.
- Tylko i wyłącznie dla ciebie. - uśmiechnęła się szeroko i pocałowała go w policzek, po czym oboje rozeszli się do swoich domów.
           Ostatnio widywali się coraz rzadziej, ale nie miała mu tego za złe. Strasznie ucieszyła się na telefon od niego i spotkanie. Włożyła swoją ulubioną sukienkę w kolorowe kwiatki, włosy spięła w wysoki kucyk, a nogi ozdobiła czerwonymi sandałkami. Umalowała usta wiśniowym błyszczykiem i przewieszając na ramieniu małą torebeczkę wyszła z domu. Po drugiej stronie ulicy zauważyła Mulata, który uśmiechał się do niej zalotnie. Przeczekali, aż przejedzie ostatni samochód, po czym oboje wybiegli na ulicę i na środku przejścia dla pieszych przytulili się na powitanie. Nie widzieli się cały tydzień, a dla nich dwojga to jak cała wieczność. Chłopak chwycił ją za rękę i razem poszli nad rzekę. Rozmawiali o sukcesie Zayn'a. [T.I] bardzo go wspierała, była przy nim, a on zawdzięczał to jej, bo jak sam twierdzi gdyby nie ona nigdy by się tam nie znalazł. Nigdy nie zaśpiewałby dla tych ludzi, a co najważniejsze nie poznałby chłopaków i nie byłby teraz członkiem One Direction. Idąc ścieżką w parku napotykali bawiące się dzieci, ludzi wyprowadzających swoje czteronogi, które czasem były posłuszne, a czasem zdarzała im się mała ucieczka. Grupy nastolatków, zakochanych, małżeństwa z gromadką dzieci.
- O czym chciałeś porozmawiać? - spytała, gdyż ciekawość nie pozwoliła jej dłużej trzymać tego pytania w sobie. Zayn starał się przedłużyć ten moment, gdyż bał się reakcji dziewczyny, ale niestety wiedział, że musi jej to powiedzieć. Usiedli na drewnianej, pomalowanej na zielono ławce. Malik chwycił jej dłonie w swoje i spojrzał prosto w oczy dziewczyny. Przełknął ciężko ślinę, wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- [T.I], muszę wyjechać. - przeszło mu w końcu przez gardło. Siedemnastolatka patrzyła na niego tępym wzrokiem.
- Na ile? - spytała po chwili ciszy.
- [T.I], muszę się wyprowadzić do Londynu. - jego słowa wywołały w niej tyle emocji naraz. Szok, zdumienie, a zarazem smutek i strach, że straci go na zawsze.
- Ale.. - szepnęła, a jej oczy napełniły się łzami, sprawiając, że zamazał się jej obraz.
- Nie płacz, [T.I]. Proszę, bo to będzie jeszcze trudniejsze niż myślałem. Postaraj się mnie zrozumieć. Chodzi o One Direction. Muszę być teraz blisko chłopaków.
- A ja? - zadała kolejne pytanie, a jej głoś drżał i łamał się. Po policzku spłynęła pierwsza słona kropla, która kreśliła nierówną i mokrą ścieżkę na jej porcelanowej twarzy. Chłopak szybko otarł jej policzek.
- Ty zawsze będziesz dla mnie najważniejsza. Przecież będę tutaj przyjeżdżał, będziemy się spotykać, nie pozwolę by było inaczej. Nie pozwolę, rozumiesz? - chwycił jej twarz w swoje dłonie, a ona pokiwała głową, po czym utonęła w jego silnych ramionach.
         Już tylko dwa dni dzieliły ją od jego wyjazdu do Londynu. Nie chciała o tym myśleć. Tak bardzo przerażała ją myśl, że Zayn odejdzie na zawsze. Że za chwilę o niej zapomni, a ich wielka przyjaźń, która trwała już od dwunastu lat, się skończy. Pryśnie jak bańka mydlana, wiatr zdmuchnie ją jak jakiś pył, promienie słońca wysuszą ją, jak krople deszczu. Nie chciała na to pozwolić, ale jednak doskonale wiedziała jakie ryzyko wiąże się z jego wyjazdem. Szła jedną z leśnych ścieżek, gdyż Malik napisał jej SMS'a, że znajduje się w lesie z kumplami. Miała na sobie podarte dżinsy, czarne znoszone trampki i koszulę należącą do chłopaka, która dodawała jej uroku. Usłyszała znajomy śmiech, więc wiedziała, że jest już niedaleko. Po chwili ujrzała znajomą sylwetkę i podeszła bliżej. Zayn odwrócił się, a [T.I] zauważyła w jego dłoni papierosa. Zdziwiła się przeogromnie widząc go z głupawym uśmieszkiem i trzymającego w ręku to świństwo.
- Co ty robisz? - spytała zdenerwowana.
- Palę. - odpowiedział krótko.
- Widzę. - powiedziała wściekła. Wrogim spojrzeniem przejechała po twarzach jego kolegów. - Tylko nie wiem dlaczego to robisz.
- Bo każdy kiedyś musi tego spróbować. Chcesz? - wyciągnął rękę w jej stronę.
- Nie.
- [T.I], o co ci chodzi? Mogłabyś trochę wyluzować. - stwierdził.
- Co się z tobą dzieje, Zayn? Od kilku dni jesteś inny. Czy to ten Londyn cię tak zmienił? Mój Zayn nie zapaliłby tego świństwa, mój Zayn tym bardziej by mi tego świństwa nie proponował. Mój Zayn nie stałby tutaj z takim towarzystwem i nie odzywałby się do mnie w taki sposób. Jestem wyluzowana i cholernie zła na ciebie! Nie wiem co ty sobie myślisz! Masz siedemnaście lat! Jesteś rozwydrzonym gówniarzem! Ale okej, jeśli wolisz tych wyluzowanych typków, ode mnie, to czemu nie. Na razie. - odwróciła się na pięcie, po czym nabuzowana złymi emocjami szła w stronę domu. Była wściekła, smutna, zszokowana jego zachowaniem, czuła ogromny żal do chłopak. Przecież za dwa dni miał wyjechać i powinien ten czas poświęcić jej, ale on wolał bawić się w wyluzowanego dzieciaka myślącego, że trzymając papierosa w ręku staje się nie wiadomo jaki wspaniały i dorosły. Weszła do domu ocierając łzy z policzków, by rodzice nie zauważyli jej smutku. Bez słów pobiegła na górę, trzasnęła drzwiami od pokoju i rzuciła się na łóżko, płacząc do poduszki.
          Cała rodzina stała przed jego domem i żegnała go, gdyż miał zacząć zupełnie inne życie. Właśnie miał stać się samodzielny i udowodnić wszystkim, że jest dojrzały. Ojciec spakował ostatnią walizkę do taksówki, a Zayn przytulił kolejny raz swoją mamę.
- Trzymaj się synku i uważaj na siebie. - powiedziała do jego ucha, po czym pocałowała go w czołu i uśmiechnęła się do chłopaka. Całej sytuacji przyglądała się [T.I], która schowana była za szybą. Od ostatniego spotkania nie rozmawiali ze sobą, co sprawiło, że chodziła smutna i płakała po kątach.
- Idź się z nim pożegnać. Później będziesz tego żałowała. - powiedziała jej matka, a ta pokiwała głową i skierowała się do drzwi. Pociągnęła za klamkę i wyszła przed dom. Zayn był tuż obok niej. Nie mógł odjechać bez pożegnania, dlatego właśnie kierował się do jej mieszkania. Bez słów się na niego rzuciła. Objął ją z całych sił, jak najmocniej potrafił, a dziewczyna schowała twarz w jego szyi i napajała się zapachem jego wspaniałych perfum, by zapamiętać go jak najdłużej.
- Przepraszam. - wyszeptał. - Nie chcę być jakimś innym Zayn'em. Chcę być tym twoim, tym o którym mówiłaś w lesie. Przepraszam..
- Cii.. Już nic nie mów, Zayn. Obiecaj mi tylko, że będziesz na siebie uważał, dbał o siebie, walczył o swoje, do końca, że się nigdy nie poddasz, że o mnie nie zapomnisz. Będziesz mnie kochał i dzwonił do mnie codziennie, pisał, rozmawiał, myślał, spotykał kiedy będzie to możliwe. Obiecaj. - ostatnie słowa powiedziała ściszonym i załamanym głosem.
- Nie płacz, bo ja też będę, a przecież wiesz, że nie mogę.
- Dzisiaj możesz, Zayn. Dzisiaj ci pozwalam. Tylko obiecaj.
- Obiecuję. - powiedział pewnie. Dotknął jej bladego i mokrego od łez policzka. Zbliżył się, a jego wargi musnęły jej czerwone usta. Oboje działali pod wpływem impulsu, który nie pozwolił im myśleć racjonalnie. Spotkali się w pocałunku. Z początku niepewnym, ale z każdą kolejną chwilą przeradzał się w bardziej czuły, a zarazem namiętny. Był prawdziwy. Był to ich pocałunek, a tą chwilę zapewne zapamiętają na bardzo długo. Czułość, zachłanność, namiętność. To wszystko oddali w tym jednym krótkim pocałunku. Oderwali się od siebie, a na ich twarzach malowało się przerażenie, smutek, zarazem radość, że mimo wszystko łączy ich coś tak bardzo wspaniałego.
- Idź już. - powiedziała.
- Kocham Cię.
- Kocham..
- Mocniej.
- Ja..
- Tęsknie.. - wyszeptał, a kolejne łzy kreśliły mokrą ścieżkę na policzku.
            Stała przed półką z gazetami i nieumiejętnie poprawiała swój kolorowy szalik. Nagle jej wzrok najechał na czasopismo, którego pierwsza strona mówiła o Zaynie. Szybko chwyciła ją do ręki, a jedyne co była w stanie przeczytać to 'Zayn Malik i Perrie Edwards, czy to początek nowego romansu?' Wrzuciła gazetę do koszyka i z roztrzęsieniu wrzucała do koszyka kolejne produkty. Gdy była prawie pewna, że ma wszystko podeszła do kasy, zapłaciła za zakupy i jak najszybciej poszła do domu. Uśmiechnęła się do matki na odchodnym i trzymając gazetę w ręku, poszła na górę, do swojego pokoju. Usiadła na łóżku, oparła się plecami o zimną ścianę i zaczęła czytać co piszą o człowieku, który był dla niej kiedyś całym światem. Teraz dzwonił raz na miesiąc i rozmawiał bez uczuciowo. Opowiadał co u niego przez większą część rozmowy, a pod koniec pytał co u niej, a gdy miała zamiar się rozgadać, mówił, że niestety nie może teraz rozmawiać i zadzwoni później. Później czyli za kolejny miesiąc. Nie spodziewała się swojej reakcji, ale do oczu napływały jej słone łzy. Wiedziała, że kiedyś nadejdzie moment, gdy Zayn znajdzie sobie dziewczynę, ale myślała, że cała ta historia będzie wyglądała zupełnie inaczej. Chwyciła swój pamiętnik leżący na stoliku nocnym i zaczęła kolejny wpis.
11.05.2012
Zayn i jakaś tam Perrie? No pięknie. Spodziewałam się takiego zakończenia, ale myślałam, że nadejdzie trochę później i zupełnie inaczej będzie wyglądała moja reakcja. Chciałabym przeczytać ten artykuł, rzucić gazetę w kąt, wzruszyć ramionami i wyjść do znajomych, nie przejmując się tym co wyczytałam, ale nie umiem.. proste. Nigdy nie będę umiała. Nie jestem nim, by tak szybko mieć wyjebane na bliskie mi osoby. Był całym moim światem, to on nadawał sens mojemu życiu. Był jak brat, był jedynym człowiekiem, który wiedział o mnie wszystko. Dosłownie. Pamiętam ten dzień, dwa lata temu kiedy powiedział, że wyjeżdża. Serce tak cholernie zabolało, a ja bałam się, że jego wyjazd równa się jego strata na zawsze. I co? Wiele się nie pomyliłam. To co jest teraz między nami, chociaż tak uściślając, to czy w ogóle coś teraz między nami jest? Przecież przyjaciel nie dzwoniłby do mnie raz na miesiąc, czasem nawet rzadziej i nie mówiłby tylko o sobie. Chociaż nasze rozmowy nie trwają zbyt długo i są tylko telefoniczne, wydaje mi się, że strasznie się zmienił. Jest zupełnie inny niż mój Zan, którym tak bardzo chciał być, gdy wyjeżdżał.. 
Mam ochotę przeklinać. Czuję, że jestem beznadziejna, a moje życie zmieniło się w najnudniejszą książkę, w której zapewne nic oprócz jeszcze bardziej nudnych czterdziestu lat, a następnie mojej śmierci nic się nie wydarzy, no chyba, że śmierć nadejdzie szybciej, lub w jakimś jeszcze bardziej beznadziejnym przypadku później, to wtedy będzie ciekawiej. No załóżmy..
Czasami tak strasznie żałuję, że namówiłam go do pójścia do tego programu. Nikt oprócz mnie w niego nie wierzył, a ja robiłam wszystko by tam poszedł. Sama sprawiłam, że odszedł ode mnie. Sprawiłam, że się zmienił, że ma nowych przyjaciół, dziewczynę i że jest znany na całym świecie i jest szczęśliwy. No właśnie jest szczęśliwy, więc może to i dobrze, że kazałam mu tam iść? W końcu najbardziej zależy mi na jego szczerym uśmiechu, który wychodzi prosto z serducha. Sama nie wiem. Czuję się strasznie..
[T.I], jesteś najbardziej nieudaną nastolatką, jaką świat widział..! 
          Podjechał pod dom sportowym i oczywiście niewiarygodnie drogim samochodem, z którego wyszedł z samych markowych ubraniach i wystylizowanej fryzurze. [T.I], wpatrywała się w ten widok przez okno.
- Zayn, przyjechał. - powiedziała do matki krzątającej się w kuchni.
- Coś ty?! - powiedziała, po czym szybkim krokiem doszła do okna. - Jaki samochód. - pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Jaki on. Zmienił się. - stwierdziła i odeszła od okna, nie miała ochoty na to patrzeć. Mama widząc jej minę nic nie powiedziała, tylko wróciła do kuchni i przygotowywała dalej obiad.
Zayn przywitał wszystkich domowników i z ogromnym uśmiechem i radością, że w końcu ich widzi, usiadł przy stole, gdzie znaleźli się wszyscy. Wypytywali go co u niego, jak mu się teraz żyję.
- Mamy dużo pracy, koncerty, spotkania z fanami, podpisywanie płyt. To bardzo męczące, ale zarazem gdy widzę twarze tych uśmiechniętych ludzi, którzy cieszą się na nasz widok to pragnę więcej. Chociaż czasem chciałbym być w domu i pobyć z wami, strasznie tęsknie, zwłaszcza za.. - nie dokończył, gdy rodzicielka weszła z gorącym posiłkiem do salonu i postawiła, na środku stołu, specjalnie przygotowaną pieczeń.
- My też za tobą tęsknimy, synku. - powiedziała matka, po czym pogłaskała go po policzku.
- A jeśli chodzi o [T.I] to rzadko kiedy ją widać. Wychodzi z domu tylko na uczelnie, albo na zakupy w weekendy. Pewnie też za tobą tęskni. - powiedziała Waliyha, po czym uśmiechnęła się szeroko.
- Nie pytałem o [T.I]. - stwierdził chłopak.
- Ale na pewno chciałeś wiedzieć co u niej. Znamy cię. - uniosła kąciki ust ku górze. W głębi serca dziękował siostrze za to co powiedziała.
Gdy zjedli wspólnie pyszny obiad, Zayn postanowił wybrać się na spacer. Oczywiście wszyscy doskonale wiedzieli, że idzie na spacer, do domu na przeciwko, ale nie odezwali się słowem na ten temat. Strasznie się denerwował. Serce waliło mu jak oszalałe, a ręce się trzęsły. Zupełnie jak w pierwszy dzień w przedszkolu. Zapukał do drzwi i czekał, aż ktoś jemu otworzy.
- [T.I], mogłabyś otworzyć. - poprosiła rodzicielka. Nastolatka pokiwała głową i poszła do drzwi, po czym nacisnęła za klamkę i przyciągnęła je do siebie. Ogromne zdumienie zagościło na jej twarzy.
- Zayn.. - powiedziała cicho.
- Mogę? - spytał niepewnie. Dziewczyna pokiwała głową i wpuściła go do środka. - Dzień dobry. - przywitał się z jej matką która przyglądała się całej sytuacji z zaciekawieniem.
- Witaj Zayn.
- Możemy porozmawiać? - zwrócił się do dziewiętnastolatki. Zaprosiła go do swojego pokoju, chociaż nie wiedziała czego ma się spodziewać. - Tęskniłem za tobą. - powiedział, ale dziewczyna nie zareagowała jakoś szczególnie na jego słowa. - Wiem, że jestem beznadziejny. Nie dzwoniłem codziennie, chociaż obiecałem, ale myślałem o tobie każdego dnia, walczyłem, nie poddawałem się, zupełnie tak jak mi kazałaś. Gdyby nie ty, to pewnie już wiele razy bym zwątpił i się poddał, ale zawsze przypominałem sobie to co powiedziałaś dwa lata temu, kiedy mnie żegnałaś. - dziewczyna słuchała go z uwagą. - Strasznie tęsknie za tym co było między nami. Z chłopakami naprawdę świetnie się dogaduję, są jak bracia, ale nikt nie jest w stanie zastąpić mi ciebie. Gdy miałem dziesięć lat, zdmuchując świeczkę pomyślałem, żebyś zawsze przy mnie była. I byłaś. Byłaś duchem, prawda? Wiem to. Czułem to za każdym razem. Ja niestety zawaliłem i spieprzyłem wszystko. Chcę to zmienić, chcę, żeby znowu było tak jak dawniej. Bez ciebie to nie to samo, [T.I]. Chcę, żebyś znowu była moją najlepszą przyjciółką, najwspanialszą osobą w moim życiu, tą która swoim uśmiechem potrafiła wywołać uśmiech na mojej twarzy. Wiem, że może proszę o zbyt wiele, bo ostatnio zachowywałem się jak egoistyczny dupek, ale zrozum, że ty byłaś najważniejszą z postaci w mojej historii i będziesz mimo wszystko. Będziesz moją przyjaciółką? Siostrą, ulubienicą, miłością, promykiem słońca, motylem, chmurą, kwiatem...
- Nie musisz wymieniać dalej. - wtrąciła. - Zayn, ja nigdy nie przestałam być twoją przyjaciółką. I tak masz rację zawsze przy tobie byłam duchem. Twoje życzenie jak do tej pory się spełniło, chociaż nie powiem, że wolałabym być przy tobie w inny sposób, nie duchem, ale tak jak teraz. Widzieć ciebie i czuć twój dotyk, przytulenie, słyszeć twój głos. - uśmiechnął się do niej.
- Wyjedź ze mną.
- Do Londynu? - zdziwiła się. Pokiwał głową. W głębi serca miał ogromną nadzieję, że się zgodzi.
- Nie jestem pewna czy tego chcę.
- Zawsze marzyłaś o tym by zamieszkać w Londynie, kochałaś to miasto.
- A może teraz wszystko się zmieniło? Może teraz chcę być tutaj?
- Proszę.
- I gdzie bym mieszkała? Nie mam pieniędzy na kupno mieszkania, zresztą nie chcę zostawiać rodziców samych. Mam dopiero dziewiętnaście lat.
- Jeśli się zgodzisz, załatwię sprawy związane z mieszkaniem, a przecież i tak kiedyś nadejdzie dzień, w którym się stąd wyprowadzisz. Proszę.
- Dlaczego tak ci na tym zależy?
- Bo chcę mieć ciebie blisko siebie.
- Takich decyzji nie podejmuje się z minuty na minutę, Zayn. Je trzeba przemyśleć, na spokojnie, przespać się z nimi. Inaczej się nie da.
- Jestem w Bradford do jutra. Będę robił wszystko, żebyś jutro spakowała walizkę do mojego auta i jechała ze mną do Londynu.
- Jeśli ci się uda to brawo.
- Mogę cię teraz przytulić?
- Chyba tak. - zaśmiali się, a po chwili już tkwili w uścisku, którego obojgu im, tak bardzo brakowało.
         Siedzieli na podłodze, popijając czerwone wino i rozmawiając. Opierali się o łóżko i wpatrywali chwilami w biały sufit.
- Musisz poznać chłopaków. Coś czuję, że w którymś się zakochasz. Będę próbował cię z którymś spiknąć.
- Spadaj głupku. Najpierw to ja muszę poznać tą twoją Perrie i sprawdzić czy się nadaje. - zaśmiali się.
- Musisz ją polubić.
- Dlaczego muszę?
- No, bo jak jej nie polubisz to będę zmuszony z nią zerwać. - zaśmiali się. - Pamiętasz? Pierwsza klasa. Jak przez dwie minuty chodziłem z Ashley, bo jej nie lubiłaś?
- Tak pamiętam. Bo wiesz zakochałam się w tobie wtedy.
- Naprawdę?
- No, ale miałam wtedy siedem lat, więc wiesz.
- No wiem, ale sam fakt, że mnie kochałaś.
- A ty nigdy nie byłeś we mnie zakochany?
- Byłem. Cztery lata temu. Pamiętasz jak spotkaliśmy się nad rzeką. Chciałem ci wszystko powiedzieć, ale kiedy tak siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się w tą rzekę to pomyślałem, że wszystko zepsuje i zachowałem to dla siebie.
- Wiesz.. Ja nadal cię kocham, właściwie to zawsze kochałam, tylko, że to jest taka inna miłość.
- Ja też czuję coś takiego.
- To jest naprawdę silne uczucie, byłabym w stanie oddać za ciebie życie, ale nigdy nie chciałabym się z tobą związać.
- Ja też. Nie wyobrażam sobie, jak mógłbym z tobą chodzić. Z takim pożeraczem zielonych i czerwonych żelków, pijakiem i czasem tak bezczelnym stworzeniem. Nie mógłbym. - walnęła go z uśmiechem w ramię, z pięści.
- Jesteś walnięty.
- Ja też cię kocham. - objął ją ramieniem, pocałował w policzek i pozwolił zasnąć.

1 komentarz: