Powered By Blogger

środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 34

( Oczami Rose )
Sama już nie wiem czy Zayn w końcu zdradził Alex czy zrobił to pod wpływem alkoholu, spontanicznie i wcale tego nie chcąc. Niby teraz zaprzecza, że w życiu by jej nie zdradził, ale raczej każdy by tak powiedział prawda? Wiem jedynie tyle, że Alex zaszyła się w kącie i nie chce z nikim rozmawiać, a wszystko to przez Zayn'a. Muszę coś z nią zrobić no bo przecież nie dam jej się użalać nad sobą całymi dniami dlatego, że ktoś taki zrobił coś takiego okropnego. Sama przez to przechodziłam i radzę sobie wspaniale, nie myślę o Luke'u i jest mi dobrze jak jest. Ale jest jeden problem. Moja tzw. miłość do Luke'a to było jedynie przelotne zauroczenie spowodowane jego słowami, siłą, wielkością, która mi w jakiś niewiadomy sposób imponowała. A Alex na prawdę była i jest zakochana. Ona szybko go nie zapomni i może też dlatego, że Zayn tak łatwo się nie podda. Będzie o nią walczył, to na pewno.
 Dzisiaj pada deszcze i to bardzo ulewny więc nici z żadnego-wyrywającego Alex z jej myśli-wypadu. Jednak trzeba coś zrobić i to natychmiast. Tylko co?
                                                                 
                                                                         ***
 Następny dzień, a Alex nadal nie chce z nikim rozmawiać. Jestem bezradna tak samo jak ona. Dzisiaj spałam strasznie niespokojnie, bo budziłam się co półgodziny i sprawdzałam jak się miewa również niespokojnie śpiąca przyjaciółka. Stan nie poprawił jej się ani trochę, ale dobrze wiedziałam, że musi chociaż ten jeden dzień pobyć sam na sam ze sobą, swoimi myślami. Ale już ja ją zaraz postawię na nogi.
 Wstaję z łóżka i porządnie rozprostowuję kości. Odruchowo rozglądam się za Larrym, ale kot niestety nie otrzymał zgody na wyjazd i musiał pozostać w przytulnym domku babci Alex. Jednym słowem Zayn i Larry są w Londynie. Ujmę jeszcze tylko jak wygląda nasz apartament. Jest to można powiedzieć mieszkanie z dwoma sypialniami, obszernym salonem i dwiema równie dużymi łazienkami. W każdym kącie stoją egzotyczne kwiaty, a za oknem widać kolorowe ptaszki ćwierkające i latające w około. Myślę, że Alex już wspomniała jaki mamy piękny widok z okna.
 Podchodzę do szafy i wyciągam z niej gruby sweter, który od razu okrywa moje zmarznięte ciało. W nocy cały czas się odkrywałam. W skarpetkach i ciepłych kapciach jest mi jednak za gorąco więc je ściągam. W piżamie wychodzę z mojego pokoju wprost do ogromnego salonu. Od razu w oczy rzuca się postarzana sofa w pastelowe kwiaty. Tuż obok niej drewniany stoliczek ze szklaną płytą. Na niej świeże angielskie magazyny zapewne przyniesione rankiem przez pokojówkę. W porcelanowym wazonie uzupełniające kolorami żółtymi i niebieskimi kwiaty, których nazw nie potrafię wymienić. Pod gołymi stopami czuję szeroki brązowy dywan ze złotymi frędzelkami  przy końcach. Widać masywne zasłony w jednolitym białym kolorze przez które próbuje się wedrzeć trochę światła dziennego. W prawdzie pada deszcz i chmury są szare, ale i tak na dworze jest jaśniej niż u nas w salonie. Ale dość tego rozmyślania... Ostrożnie wchodzę do pokoju Alex i widzę ją siedzącą w koncie i rysującą w swoim szkicowniku. Zapewne rysunek Zayn'a, który myśli, że nie widziałam. Raptownie uśmiecham się, aby w jakiś sposób wesprzeć moją przyjaciółkę jednak ta nawet nie odwraca się do mnie. Jej oczy są podkrążone i opuchnięte zapewne przez całonocny szloch. Podchodzę do niej, siadam obok i chcę przytulić. Od razu rzuca w kont blok i mocno się we mnie wtula, a zaraz po tym słyszę jak zaczyna cicho płakać. Całują ją w czubek głowy tak jak małe dziecko kiedy chce się je utulić do snu. Siedzimy tak chwilę w zupełnej ciszy, a ja daję się wypłakać dziewczynie. Zapewne nie przeszkadza jej to że nic do siebie nie mówimy jednak ja mam zamiar to przerwać.
- Dobrze wiesz, że nie pozwolę Ci tu gnić i to jeszcze w takim stanie...- szepczę cicho jednak na tyle głośno by mnie usłyszała.
- Tak wiem- mówi i jeszcze bardziej się we mnie wtula- ale potrzebowałam chwili ciszy przy tobie...
- Dobrze wiem jak się czujesz. Ale wiem też, że jesteś na tyle silna by sobie z tym poradzić. Ty jesteś Alex Month! - wstaję i wygłaszam mowę- nie będziesz tutaj siedzieć i użalać się nad sobą! Ty nigdy tak nie robisz! Nie potrafisz tłumić w sobie złości! Musisz się wykrzyczeć! Oczy przyjaciółki wpatrują się we mnie bez mrugnięcia powieką. Widać, że kalkuluje każde moje słowo i próbuje dotrzeć do czego zmierzam. Ona dobrze wie, że nie dam jej spokoju i że się mnie nie pozbędzie.
- Dzisiaj strasznie leje i jest pochmurnie więc pogoda jest zupełnie adekwatna do twojego humoru. Chodź pójdziemy do salonu pooglądamy telewizję, możne znajdziemy jakieś śmieszne kreskówki. - wyciągam rękę w jej stronę, a ta posłusznie ją łapie i idziemy razem w kierunku telewizora.
 Kiedy siedzimy już na kanapie- obydwie wtulone w siebie- skaczę po kanałach i w końcu udaje nam się znaleźć cartoonnetwor. Leci " Chojrak ", bajka która strasznie nas bawi. Leci odcinek o duchu pewnej wdowy. Następuje śmieszny moment w kreskówce więc ja wybucham śmiechem i... Alex.
- No nareszcie!- krzyczę na cały głos- moja przyjaciółka wróciła!!!
- Nie drzyj się tak, bo dostaniemy opieprz.
- No i co z tego?! Jestem tutaj gwiazdą więc wszystko mi wolno!- udaję celebrytkę, której od pieniędzy i sławy poprzestawiało się w głowie. Alex cały czas chichocze z moich słów, a ja po prostu jestem z siebie dumna, że ją rozbawiłam. Wskakuję na kanapę i zaczynam po niej skakać.
- I co?! Nikt mi nic nie zrobi! Po chwili koleżanka obok powstaje i dołącza się do mnie. Teraz skaczemy razem i chichoczemy z siebie nawzajem.
 Nagle rozległ się głośny huk. Raptownie obracamy się w kierunku hałasu i odruchowo krzyczymy typowe dla nas " A". Okazuję się, że to bajka próbowała nas wystraszyć wstrząsającym momentem kulminacyjnym. Śmiejemy się z siebie, bo jesteśmy na tyle głupie by wystraszyła nas błyskawica w kreskówce. Biorę Alex za obie ręce i spoglądam głęboko w oczy.
- I co lepiej Ci?
- Lepiej.
- Nie jesteś sobą kiedy jesteś głodna. Zjedz snickers'a.
 I znowu wybuchamy śmiechem z reklamy batonika, w której występuje znana Joan Collins.
- A ty gwiazdorzysz jak Joan.
- Ma się talent nie?
 Żartujemy tak jeszcze przez chwilę, aż w końcu postanawiamy zamówić sobie śniadanie do pokoju. Mamy menu, z którego możemy korzystać na okrągło. Od razu wyobrażam sobie takiego Niall'a, który może zamawiać wszystko i kiedy tylko zapragnie. Pewnie ich pokój już jest zapełniony talerzami i miskami po różnych daniach. Jednak nie mam zamiaru wspominać teraz, o którymkolwiek członku zespołu. Nie teraz... kiedy stan Alex znacznie się poprawił.
- Ej to co bierzesz?
- Hmmm...
- To ja to samo.
- Ale z pomidorem.
- Nie bo nie pasuje.
- Jak to?
- No bo przecież jest carry.
- CO?!
- Ja już dawno zgubiłam się o czym my gadamy. - zaczynam cicho chichotać- Ale tak na prawdę to ja chcę omleta z warzywami, grzanki z masłem czosnkowym, jajka po benedyktyńsku i kwitnącą herbatę.
Alex wyłupia na mnie oczy.
- Ty to wszystko zjesz?
- Głodna jestem.
- No dobra...- jeszcze raz zerka do menu- to ja chcę jajka zapiekane w foremkach, tosty francuskie z jarzynami, świeżo wyciskany sok, a na deser muffin'kę.
- O to ja też chcę muffin'a.
 Niedługo później nasze zamówienie było już gotowe i podane na jeżdżącym wózeczku, którego nie potrafię nazwać. Podziękowałyśmy obsłudze i zaczęłyśmy zjadać to co zamówiłyśmy. Muszę przyznać byłam bardzo głodna i gdy dokończyłam ostatni kęs muffin'a to zastanawiałam się czy nie zamówić jeszcze jednego. Ostatecznie jednak się nie zdecydowała i postanowiłam się nie fatygować.
- Chyba pójdę się ubrać- mówię.
- Ja też.- I rozchodzimy się do naszych pokoi. Podchodzę do komody do której rozpakowałam wszystkie moje rzeczy i wybieram z niej zestaw składający się z krótkich spodenek i koszuli. W naszym hotelu jest ciepło więc spokojnie mogłam tak wyjść. Rozczesuję włosy i splatam w ciasnego warkocza który następnie spinam jako kok. Wygląda to ślicznie więc dodaję tylko lekki makijaż i jasno różową szminkę dla podkreślenie mlecznej cery. Myję zęby i jestem gotowa. Wparowuję na korytarz i widzę już ubraną przyjaciółkę.
- Oh już myślałam, że masz takie same spodenki...
- A co by było jakbym miała?- pytam się.
- Było by z ciebie straszne ksero!
- Pewnie tak..- bagatelizuję sprawę i schodzimy na dół. Alex powiedziała mi w windzie, że ma ochotę pograć na pianinie. Okazało się, że takie jedno jest akurat u nas w sali bankietowej. Podeszłam do recepcji i zapytałam się czy można użyczyć na chwilę tego instrumentu. Miła pani nie zaprzeczała, więc udałyśmy się do sali bankietowej.
 Gramy na cztery ręce. Alex bardzo to lubi i w niewiadomy sposób poprawia jej humor. Kiedy dochodziłyśmy do momentu kulminacyjnego, ktoś mocno otworzył drzwi, które znajdowały się na końcu ogromnej sali bankietowej. Niestety byli to chłopcy... Alex zamarła widząc twarz Zayn'a.
- O boże...- wyszeptałam cicho i spojrzałam na poddenerwowaną przyjaciółkę.
 Zayn od razu zaczął kierować się w jej stronę.
- Słuchaj Zayn - tutaj postawiłam mocniejszy akcent na jego imię.- jeśli przyszedłeś tu tylko po to by z nią porozmawiać, to tylko tracisz czas.
- Rose wiesz co jednak chcę mu coś powiedzieć- powiedziała do mnie i wzięła mnie za rękę. Pociągnęła mnie bliżej osoby tego ciołka.
- Wiesz co.. bo ja dużo nad tym myślałam i myślę, że dobrze by było gdybyśmy od siebie odpoczęli na jakiś czas...
- Czy ty zrywasz ze mną ? Alex smutnie się uśmiecha i chicho dodaje.
- Nie... to ty ze mną zerwałeś całując się z tą dziewczyną.W tym momencie znowu mnie ciągnie i zostawiamy cały boysband w sali. Najważniejsze jest to, że przyjaciółka w końcu zmierzyła się ze swoim zmartwieniem. Wchodzimy do windy i zauważamy jak Zayn wybiega na hol by nas dogonić. Na szczęście drzwi zamykają się tuż przed jego nosem. Udajemy się w milczeniu do naszego apartamentu i razem kładziemy się na niewiarygodnie miękkiej kanapie. Oddychamy obie z ulgą...
- Ale żeś mu pojechała siostra!- stuknęłam ją lekko w bark śmiejąc się przy tym. Odwzajemniła uśmiech i dodała głośno się śmiejąc.
- No wiem!
 Potem było już idealnie. Nawet pogoda się przejaśniła więc mogłyśmy spokojnie wyjść na dwór. Zrobiło się ciepło i przez uciekające szare chmury widniały promyki słońca. Wychodzimy na dwór i parę kilometrów dalej znajdujemy huśtawki, by po chwili znaleźć się na nich i huśtać udając " samolot ". Wygłupiamy się i odpoczywamy od wszystkich problemów jakie możemy nabawić się w codziennym życiu, które wcale nie jest proste. W głębi duszy wiem, że Alex choć tego nie okazuje to cierpi z powodu utraty kogoś tak ważnego. Wiem, że ona nadal go kocha, ale może taki odpoczynek naprawdę zdziała cuda?
 Następnie idziemy na lody. Ja biorę trzy gałki mascarpone z miodem i bakaliami, mango i ciasteczkowe, a moja towarzyszka truskawkowe, orzechowe oraz o smaku nutelli.
 Później już pokierowałyśmy się w stronę naszego hotelu i tam spędziłyśmy resztę dnia.
_______________________________________________________________________________
Na dzisiaj to tyle. Sporo namęczyłam się przy tym rozdziale więc liczę na to, że będą komentarze więcej niz 3-4.

2 komentarze:

  1. naprawdę świetny rozdział ! mam nadzieję na coraz więcej takich :)czekam na next'a-LuLu

    OdpowiedzUsuń