Powered By Blogger

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 38

(oczami Alex)

>Piosenka<

*Doceń to co masz, bo w każdej chwili możesz to stracić...*

Minął już rok od śmierci Rose. Cały czas czuję się winna. To przeze mnie nie żyje. To ja wymyśliłam ten głupi wyjazd. Nie widziałam się z Zayn'em i chłopakami od jej wypadku. Nie wychodzę z pokoju. Nawet chciałam wrócić do Polski, ale to za dużo wspomnień. Siedzę w domu i nigdzie nie wychodzę. Wiem jak to brzmi, ale wpadłam w depresję. Nigdy już nie będę mogła jej przytulić i pożartować z nią. To straszne...


Właśnie wróciłam od tatuażystki. Byłam tak z Zayn'em. Jeśli chodzi o tatuaż to zrobiłam sobie napis "Rose" na nadgarstku. Nigdy o niej nie zapomnę. Była wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Kocham ją nadal. Źle się czuję taka sama w ogromnym domu. Kilka łez spłynęło mi po policzkach.
- Ej mała - Zayn to zauważył.-nie płacz.
- Nie płaczę.- skłamałam. Dość kiepsko.
- Przecież widzę.-otarł słone łzy z moich policzków.
- Zayn ?-spojrzałam na niego.
- Tak ?- stanęliśmy.
- Proszę.- pocałowałam go.- zamieszkaj ze mną.
- Nawet dzisiaj.-oddał pocałunek. Humor od razu mi wrócił. 

* 3 miesiące później*
- Zayn ! Wstawaj bo się spóźnisz !-była w kuchni. Robiłam nam śniadanie.- no dawaj ! Za godzinę masz być na miejscu ! -cały czas krzyczałam. Chłopak po chwili zszedł. Był mega zaspany. 
- Już, już...pali się czy co ?-usiadł na stołku. Podeszłam i ucałowałam go w policzek. Podałam śniadanie.
- To ja idę się ubrać.-oznajmiłam wchodząc po schodach. Weszłam do sypialni. Wzięłam ciuchy. Jest dość chłodno, bo jest już jesień. Jest mi tak przykro, że Rose nie żyje, ale już się z tym pogodziłam. 
Bardzo zaprzyjaźniłam się z moją tatuażystką Sarą. Z pochodzenia jest polką. Dzisiaj się z nią spotykam. Już nie mogę się doczekać. Kiedy jestem z nią zapominam o Rou i o tym, że jej niema. Jest moją przyjaciółką. 
Zeszłam na dół. Zayn dalej siedział w kuchni. 

- Kocie, bo się spóźnisz !-na po żegnanie ucałowałam go w czoło.- ja lecę paa.
- Hey-pomachał mi. Dość szybko doszłam do domu Sary. Zapukałam. Dziewczyna mi otworzyła.
- Hey-przytuliła mnie.
- No cześć-weszłam. Usiadłam na kanapie w jej salonie. Przyznam, że mieszkanie ma bardzo ładne. Dziewczyna ma brązowe włosy. Ja wiem...ma mało tatuaży. Jeden na karku, a jeden na lewym nadgarstku. Jest świetna w tym co robi. 
- Kawę, herbatę ?- wstała.
- A masz zieloną ?
- Tak
- To poproszę.-uśmiechnęłam się. Pomyślałam sobie, że pasowałaby do Niall'a. 
Bardzo dobrze gada mi się z Sarą. Jest świetną przyjaciółkę. Potrafi wysłuchać i rozśmieszyć. Jest niczym moja Rose. 
- Może chcesz jutro przyjść do mnie i poznać chłopców ?-zaproponowałam. 
- Pewnie. Z chęcią.-uśmiechnęła się. Posiedziałam u niej jeszcze z 4 godziny i musiałam się zbierać. Zayn powiedział, że po mnie przyjedzie. Zeszłam na dół. Wsiadłam do auta.
- Hey-pocałowałam MOJEGO chłopaka. 
- Cześć. Jak tam ci się układa z Sarą ?- zaśmiał się.- mam być zazdrosny ?
- Hahaha...-prawie zabiłam go wzrokiem. Auto ruszyło Po nie całych 20 minutach byliśmy już w domu. Weszliśmy. Ja poszłam pod prysznic. Głupia nie zamknęłam drzwi. Dopiero jak już byłam dość mokra to sobie o to uświadomiłam. Nagle Malik wskoczył pod prysznic. Walnęłam się z otwartej ręki w czoło.
- Yyyyy...zajęte ?-spojrzałam pytająco na niego.
- Yyy...już nie-zaśmiał się.
- Dobra wyłaź zboczeńcu-spłukałam włosy. Chłopak nie wyszedł. Zignorowałam go. 
- No weź...-zrobił smutną minkę. Ja go wyminęłam. Wyszłam do pokoju i się ubrałam w piżamkę. Chłopak też wyszedł.
- Fajnie by było gdybyś się w coś odział-wtrąciłam. Zayn jednak mnie zignorował. Poszedł spać. Po chwili też się położyłam. 
* następnego dnia*
Dzisiaj nie wiem co będę jeszcze robiła. Może pomaluję ?...tak. To dobry pomysł. Nagle poczułam jak Zayn'a ręce wędrują coraz wyżej. Po chwili znalazły się na moim biuście. 
- Malik ! Łapy !- odwróciłam się do niego przodem.- wstajemy.-uśmiechnęłam się do niego.
- No dobra.-zwlókł się pierwszy. Ja zaraz po nim. 
- Sara przychodzi o 15. Dobrze by było gdybyś zdążył się do tej pory ubrać. Tak samo jak chłopcy.- z komody wyciągnęłam ciuchy. Włożyłam je.

Dochodzi już prawie 15. Chłopcy już przyszli. Siedzą w salonie. Jedzą słodycze. Ja wiem, że im zęby wypadną, ale i tak mnie nie posłuchają. Ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam otworzyć. To była Sara. Przywitałam się z nią i wpuściłam. 
- Chłopcy poznajcie Sarę - dziewczyna do nich pomachała. Niall kiedy ją zobaczył aż przestał jeść. 
- Cześć-odmachał. Jego mina była bezcenna. Założę się, że gdyby nasz Hazza nie miał dziewczyny to już by do niej zarywał. Spotyka się z Emmą. Jest bardzo miła. Z resztą tak samo jak El i Dan. Są świetne. Wszyscy usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy gadać. Zrobiłam kolacje.
- Świetnie gotujesz Alex- Sara mnie pochwaliła.
- Miło mi to słyszeć. Nareszcie ktoś docenia moje starania.-mówiąc to cały czas patrzyłam na Malika.
- Tak to prawda. Alex świetnie gotuje.-dodał Niall.
- Dziękuję słonko.-od śmierci Rou bardzo się z nim zaprzyjaźniłam. Traktuje go jak brata. 
- Przestań bo robię się zazdrosny.- Zayn się uśmiechnął. Wszyscy się zaśmialiśmy. Cały wieczór przebiegał pomyślnie. Żaden z tych kołków nie rozebrał się, ani nie wystraszył Sary. 
________________________________________________
Jest mi tak przykro, że Rose odeszła. Nie wiem czy mam pisać dalej rozdziały. Nie wiem czy dam radę.

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 37 ( Ostatni dla Rou )

( Oczami Rose)

 UTWÓR NA DZIŚ

  Mija już tydzień od kąd Alex wyjechała z Rio, a ja zostałam sama. W międzyczasie miałam 3 sesje, a resztę dni spędzała z chłopakami poznanymi podczas grania w siatkówkę. Dobrze się z nimi bawiłam i w sumie aż tak źle bez przyjaciółki nie było. Jednak od wczoraj jest mi strasznie zimno nieważne czy jestem ciepło ubrana czy nie i strasznie boli mnie głowa. Na szczęście dzisiaj wracam do domu i będę mogła odpocząć w zimnym Londynie. Mówiąc szczerze już trochę mnie irytował ten upał w Rio. Ale wspomnienia będę miała niesamowite.
                                                                      ***
Jestem właśnie w samolocie. Dość długo czekałam na lotnisku bo prawie 3 godziny. Były małe opóźnienia ale już za niedługo będę w domu. Opieram się o wygodne siedzenie i klikam nowego tweeta na Twitterze. Obok mnie siedzi jakaś dziewczyna i swój wzrok kieruje wprost na moją twarz.
- Co się stało?- pytam bo jakoś nie widać by miała zamiar przestać.
- Ee.. Ty jesteś Rose?
- A co jeśli tak?
- Nie no.. bo znam cię po niekąd. No i właśnie dodałaś tweeta, że jesteś w tym samym samolocie co ja. Dlatego chciałam się upewnić czy to ty. A tak w ogóle co robisz w Rio?
- Miałam sesje zdjęciowe no i właśnie wracam do domu. A ty mieszkasz w Londynie?
- Tak się składa, że jadę tam do chłopaka.
- Aaa czyli mieszkasz w Rio?
- Tak na jakiś czas.
- Mm to fajnie.
  I tym o to sposobem przegadałam cały lot z dziewczyną, która jak się później okazało ma na imię Lauren. Przez cały czas strasznie mi było zimno wydaje mi się, że mam gorączkę. 
Teraz jadę taksówką do mojego domu. Na drogach są straszne korki, ale kiedy w końcu dojeżdżamy jestem całą uradowana, że mogę wyłożyć się na moim łóżku. Wchodzę do mieszkania i widzę, że nikogo nie ma. 
- No cóż...- myślę sobie i wciągam moje cięzkie bagaże do domu. Nagle zza kanapy wyskakuje Alex i krzyczy do mnie " Nareszcie jesteś!". Od razu się rozweselam i rzucam w ramiona przyjaciółki.
- Ojej! Myślałam, że już zapomniałaś, że przyjeżdżam.
- No co ty jak mogła bym zapomnieć. Mam dla ciebie niespodziankę. Dzisiaj z chłopakami pojedziemy do ślicznego miasteczka by porobić sobie zdjęcia i dobrze się bawić ok?
- To wspaniale. Pewnie. Kiedy jedziemy?
- O północy.
- Co tak póżno?- zdziwiłam się.
- Wyjdą ładniejsze zdjęcia.
  O 12 w nocy byłyśmy już gotowe. Chłopcy czekają pod odmem, a my już spokojnie schodzimy po schodach w pełni gotowe. Czeka nas dwu godzinna jazda samochodem. Wsiadamy do auta i wyruszamy. Chłopaki puścili swoje dwie płyty i śpiewają razem z nimi. Dobrze się bawimy, ale w oka mgnieniu już jesteśmy na miejscu. Mieli racje miasteczko, w którym jesteśmy jest cudowne. To znaczy przynajmniej parczek bo to właśnie tu mieliśmy przyjechać. Mnóstwo kolorowych kwiatów już widzę jak Alex drży w podniecenia by porobić zdjęcia. No i właśnie... wyciąga już aparat i cyka parę wstępnych zdjęć. Już na początek mam trzy fotki. Potem staję obok chłopaków obejmujemy się wszyscy, a zaraz potem dołącza do nas Alex, która ustawiła aparat na nóżce i włączyła samowyzwalacz. Zbiorowe zdjęcia zrobione. Potem idziemy do samego serca parku czyli fioletowo różowej kopuły w całości zrobionej z kwiatów. Oczywiście jest ciemno więc wszystko wydaje się jeszcze piękniejsze niż jest.
  Kiedy wychodzimy z kopuły wychodzimy na ulice, która po bokach jest ozdobiona ślicznymi autami. Nic nie jedzie więc stajemy wszyscy. Potem każdy robi sobie osobne zdjęcia, a na końcu ja. Staję na środku, a Alex z boku pstryka zdjęcia. Jest bardzo ciemno więc włączyła lampę błyskową. Pierwsze zdjęcia tak mnie oślepiło, że nie mogłam nic zobaczyć.
- Oj Alex ale mocna ta lampa.- mówię przecierając oczy.
- Przepraszam, ale zaraz się przyzwyczaisz.- mówi poczym robi swoje.
- Ej chodźmy nad ten staw.- krzyczy jeden z chłopaków. Reszta z nich już jest daleko od nas. Po chwili dołącza do nich jeszcze Alex, a ja nie mogę znaleźć mojej torebki. Mam w niej telefon. Muszę ją znaleźć!
- Rose chodź do nas!- krzyczą z oddali.
- Już idę! Znajdę tylko torebkę! Pewnie jest obok ulicy!- odkrzykuję im. Nadal przecieram oczy od tej lampy.
- Rou uciekaj!- nagle słyszę krzyk Alex, a po chwili całej reszty. Oszołomione nie wiem o co chdzi. Staję wryta w ziemię. Ale co? Przed czym mam uciekać?
- CO?!- odkrzykuję, a moment później czuję mocne uderzenie w lewy bok ciała. Coś z potężną siłą rozkłada mnie na ziemię i słyszę głośne tupanie moich przyjaciół. Ostatnie co czuję to jak ktoś podnosi moją głowę i krzyczy.
- ROSE NIE!!!- chcę coś odkrzyczeć, ale nie potrafię. Wszystko jest strasznie rozmazane i mgliste. Osatnie spojrzenie na jakiś mocny reflektor i moje powieki same się zamykają. Nie chcę, ale nie mam siły. Już odchodzę z tego świata i nic mnie nie zatrzymuje. Sama z największą ochotą mam zamiar prostestować, ale nie potrafię. Czuję się lekka... zbyt lekka.
________________________________________________________________________
To ostatni rozdział dla Rou, ale myślę, że Alex będzie jeszcze pisać. Chciała bym zauważyć, że tego bloga pisałam z wielką chęcią, ale pisało mi się go z wielką trudnością ponieważ nie jest fanką zespołu 1D. Nigdy nią nie byłam i nigdy nie będę. Mam nadzieję, że rozdział  się podoba. 

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 36

(oczami Alex)
      Chłopcy już wrócili do Londynu. Mają sesję na jakiejś wyspie nie daleko. Jutro po mnie przylecą. Od ponad godziny jestem z Rou na plaży. Ona grała z jakimiś chłopakami. Byli przystojni, ale nie w moim typie. Tylko Zayn jest w moim typie. Ja natomiast siedziałam w sukience na kocu pogrążona lekturą.
Po dłuższej chwili jakiś wysoki, dobrze zbudowany brunet podszedł do mnie.
- Hey - uśmiechnął się.- Jestem Kevin.
- Fajnie, ale teraz odejdź bo mi słońce zasłaniasz - zmierzyłam go wzrokiem.
- Nie przedstawisz mi się ?-zdziwiony zapytał.
- Wiesz-zaczęłam.-jakoś nie widzę takiej potrzeby.
- Czemu ?
- Mam chłopaka. To po pierwsze, a po drugie to nie obchodzi mnie jak na razie nic poza książką, którą usiłuje przeczytać, więc odejdź i powiedz Rou, że nie zagram -uśmiechnęłam się.
- A ty jak...przecież ci...nie powiedziałem-zdziwił się.
- Powiedzmy, że to taka moja kobieca intuicja.- wzięłam papierek po batoniku i mu podałam.- odchodząc możesz wyrzucić. Zmieszany i skołowany odszedł z moim śmieciem. Wyrzucił i wrócił do reszty. Ja powróciłam do lektury.
Tak wciągnęłam się czytaniem, że nie zauważyłam lecącej w moją stronę piłki. Wpadła na mnie i wylała mój napój. Rose podbiegła do mnie.
- Sory Alex -zabrała piłkę śmiejąc się.- nie chciałam.
- Nie no spoko- też się śmiałam.
- To wina chłopców.
- W takim razie jednak zagram, ale pod warunkiem, że będę z tobą w drużynie-miałam polan, jak się na nich zemścić. Przyjaciółka się zgodziła.
- Zdejmuj sukienkę. Jest mokra- przyjaciółka się uśmiechnęła do mnie. Po dłuższych namowach się zgodziłam.
Grę oczywiście wygrałam ja i Rou. Chłopcy mieli nam postawić mrożoną herbatę. Poszliśmy do "baru" i dostałyśmy to o co prosiłyśmy. Jedne z nich przystawiał się do mojej przyjaciółki. Widać było, że ona mu się podoba.
- Alex tak ?-jeden z nich zapytał.
- Mam chłopaka-na wstępie powiedziałam, żeby nie robił sobie jakichś nadziei.
- W takim razie twój chłopak musi być idiotą, bo zostawia tak piękną dziewczynę samą.-zaczął się zbliżać.
- Po pierwsze-usiadłam na krześle barowym.-to on nie jest idiotą, a po drugie odsuń się bo ci zajebie.-pogroziłam. On jednak się tylko zaśmiał.
- Zadziorna...lubię takie.-położył rękę na moim udzie. Wstałam i powaliłam go na ziemię. Ludzie zaczęli klaskać i się z niego śmiać. W sumie to się im nie dziwię. Taka mała, szczupła dziewczyna powaliła napakowanego kolesia i to prawie 2 metrowego. Chłopak leżał skołowany i nie wiedział jak to się stało. Zgrabnie go ominęłam i złapałam za rękę Rose.
- Chodźmy-zasugerowałam. Odwróciłam się w stronę leżącego, poobijanego mężczyzny i pokazałam mu język.- nie trzeba było przezywać mojego chłopaka.
Poszłyśmy po rzeczy i wróciłyśmy do apartamentu. Ja od razu zaprałam plamę i umyłam się. 
Z łazienki wyszłam już ubrana i uczesana. W czasie kiedy Rose poszła się umyć i ubrać, ja się będę pakować. Szło mi nawet szybko. Zostawiłam sobie tylko rzeczy na jutro. Odstawiłam walizkę na bok, tak aby nam nie przeszkadzała. Koleżanka wyszła.
- Łoo...już spakowana ?-zdziwiła się.
- Mhm-z dumom pokiwałam głową. Zeszłyśmy na dół. Postanowiłyśmy iść na spacer. Okolica była na prawdę urokliwa. 

* następnego dnia *

Za 20 minut chłopcy po mnie przyjadą. Właśnie się ubrałam, pomalowałam i uczesałam. Ktoś zapukał do drzwi. Rose wyszła z godzinę temu. Musiała pracować. Poszłam otworzyć. Uchyliłam drzwi, ale nikogo nie było. Rozejrzałam się. Na podłodze zauważyłam malutkie pudełeczko. Podniosłam i otworzyłam. W pudełku był piękny łańcuszek
- Podoba ci się - Zayn wyszedł zza rogu. 
- Jest śliczny - rzuciłam mu się na szyję. Pocałowałam go w policzek.- zapniesz ?
- Oczywiście-wziął łańcuszek. Odgarnęłam włosy. Zapiął i pocałował mnie w szyję.- gdzie są twoje bagaże ?
- W środku.-poszliśmy i wziął moje rzeczy. Zeszliśmy na dół. Jak to dobrze, że wcześniej pożegnałam się z Rou. Wsiedliśmy do auta. Przywitałam się z resztą chłopców. 




W samolocie chłopaków było mega dużo miejsca. Siedziałam obok Zayn'a. Opierałam się o jego ramię. On coś tam pisał. 
- Alex !- Niall wyrwał mnie z zamyślenia. 
- Co ?-spojrzałam na niego.
- Jesteś głodna ?- zapytał.
- Nie. Ja nigdy nie jestem głodna.-uśmiechnęłam się.
- To dziwne.- Poszedł coś zamówić.
- Odchudzasz się ?-Lou się zaśmiał.
- Nie odchudza się. Nie potrzebuje.-Zayn się do mnie uśmiechnął. Pocałowałam go. 
Lot przebiegł szybko. Wysiedliśmy. Limuzyna zawiozła nas pod hotel. Okazało się, że jest 5 pokoi. No nic będę spała z Zayn'em. Pojechaliśmy windą na piętro i rozdzieliliśmy się. Szłam z moim chłopakiem przez korytarz. 
W pokoju od razu rzuciłam się na łóżko. Malik zrobił to samo. 
- No i co teraz robimy ?-zapytałam.
- No nie wiem.-wstał, zamknął drzwi na klucz i położył się bliżej mnie. Podniosłam się na łokciach. 
- Ja mam świetny pomysł.-pocałowałam go w szyję.- rozpakujemy się...

* Zdjęcia apartamentu i tarasu*


_____________________________________________________
J wiem. Minęło dużo czasu od rozdziału 35. No, ale już jest. Czekam na komentarze i przepraszam za błędy.

środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 35

(oczami Alex)
            Wydaje mi się, że przerwa dobrze nam zrobi. Staram się nie myśleć o Zayn'ie. Cały czas coś do niego czuję. Ja wiem. Może troszkę przesadziłam. W końcu to był tylko nic nie znaczący pocałunek. Poprzedni chłopcy też mnie zdradzali. Tym razem to zabolało bardziej. Chyba na prawdę go kocham. Siedziałam na balkonie i rozmyślałam popijając zielona herbatę. Nigdy jej nie słodzę...wolę gorzką. Była 10. Siedziałam tak od 6.47...nie jestem pewna. No cóż...czas się ubierać. Rose jest już w pracy. Nie chciałam jej przeszkadzać, więc zostałam. Poszłam do łazienki i się umyłam. Wyszłam i wysuszyłam włosy. Wróciłam do pokoju aby się ubrać. Włożyłam wcześniej przygotowany przez siebie zestaw. Usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Tak-uchyliłam drzwi.-o Harry...wejdź.
- Dzięki-usiadła w salonie na kanapie.
- Rese cię przysłała ?-usiadłam obok.
- Tak - z uśmiechem odparł.
- Czemu reszta nie przyszła ?-zdziwiłam się.
- Nie chcieli się narzucać. Jak chcesz mogę po nich zadzwonić.
- No pewnie...w grupie raźniej i zabawnie.-zażartowałam. Chłopak wysłał wiadomość. Po chwili cała czwórka siedziała na kanapie.
- Nie ważne...to co robimy ?-Lou zapytał.
- Chodźmy na spacer...-zaproponowałam. Po chwili zorientowałam się, że brakuje jednego osobnika.-zaraz...1, 2, 3...a gdzie cztery ?
- Tu jestem....-usłyszałam głos dobiegający z mojej sypialni. Wszyscy tam poszliśmy.- łoo...masz dużo rysunków Zayn'a.
- Jak mi z czymś źle rysuję to by się tego pozbyć. Dzięki temu jest mi łatwiej tłumić uczucia.- nawet nie zapłakałam jak o nim mówiliśmy.- Bitch please...jeszcze ani razu od wczoraj nie zapłakałam !-krzyknęłam ze szczęścia.
- To fanie- Niall się uśmiechnął.-masz coś do jedzenia ?
- Tak...udajmy, że w cale nie wykrzyczałam tego oks ?
- Dobra-powiedzieli chórem. Poszłam do kuchni i zrobiłam coś do jedzenia dla Niall'a.
- Proszę...-chłopców nie było. Nagle przez balkon wszedł Zayn.- jak tu wszedłeś ?
- Przecież mieszkamy pod wami. Przeszedłem balkonem.-podszedł do mnie.
- Gdzie chłopcy ?-byłam lekko zdenerwowana. Był coraz bliżej.-powinieneś chyba wyjść...
- Poczekaj !-zatrzymał mnie przed otworzeniem drzwi.-możemy porozmawiać ?
- No dobrze to słucham cię - założyłam ręce na piersi. Chłopak zaczął się tłumaczyć.- ale ty mi to wszystko już mówiłeś. Jak niby ma mi to pomóc. Trzeba było się odsunąć jak się przysuwała.
- No, ale dawałem jej autograf i byłem skupiony na bezbłędnym napisaniu jej imienia.-zaczął.- a poza tym to ja cię kocham !-krzyknął tak, że pewnie ludzie usłyszeli bo przed chwilką uchyliłam drzwi. To dziwne. On zawsze wstydził się to mówić publicznie.- proszę...daj mi szansę. 
- Muszę to przemyśleć...- po chwili zastanowiłam się. -no dobrze moja strata, ale pamiętaj mam cię na oku. Nie wykręć mi jakiegoś numeru !-pogroziłam.
- Oczywiście. Przysięgam.-pocałował mnie. Tak...tego mi brakowało. Jego ciepłych ust, dotyku i bliskości. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Niestety do pokoju weszli chłopcy. 
- Wisisz mi kasę -Liam podskoczył.
- Mieliśmy mały zakład.-Harry wyjaśnił.-ja obstawiałem, że nie wrócisz do niego, a Liam w ręcz przeciwnie.
- Aaaaa...-ja i Malik powiedzieliśmy w tym samym czasie. Zaśmialiśmy się.
- Niall...zrobiłam ci kanapki-wskazałam na stół. Chłopak mocno mnie przytulił i zaczął zajadać. W raz z chłopcami śmiałam i się bawiłam. Nagle weszła Rou. Opowiedziałam jej wszystko. 
- Bo ja jestem znowu z Zayn'em.-spuściłam głowę. 
- Myślałam, że cierpisz z jego powodu ?-zdziwiła się.
- Tak, ale bardziej cierpię kiedy nie ma go przy mnie.-odpowiedziałam.-tak wiem to dziwne, ale taka właśnie jest miłość. Nie przewidywalna, dzika i niesamowita.-wszyscy bacznie obserwowali każdy mój ruch podczas wypowiedzi.
- Czyli chodzi ci o seks czy nie bo już nie rozumiem...- Harry był skołowany. Najwyraźniej on myśli tylko o jednym.
- Nie...chodziło mi o to, że w miłości i na wojnie wszystko jest dozwolone.-wyjaśniłam.-i nigdy nie wiesz jaki będzie miała finał.
- Aaaa...-Hazza załapał. My się śmialiśmy.
- Z okazji tego, że po jutrze wyjeżdżamy zapraszam cię na kolację- Malik mnie objął. Kocham go jak nie wiem co. Właśnie zrozumiałam, że gdybym do niego nie wróciła to raniłabym nas obojga.
- O której ?-zapytałam.
- O 19-uśmiechnął się. Chłopcy musieli iść bo dzisiaj mają ostatnią próbę przed 2 koncertem. Pogadałam jeszcze chwilkę z Rou o tym czy słusznie zrobiłam wracając do niego. Ja powiedziałam, że na razie dałam mu szansę. Jeszcze nie wiem czy coś z tego będzie. Za bardzo nadużył mojego zaufania. 

Jest godzina 17:30. Zrobiłam sobie fryzurę i się przebrałam (bez okularów).  Delikatnie się pomalowałam. Wyszłam z łazienki.
- No, no...Alex wyglądasz ślicznie.-przyjaciółka obejrzała mnie z każdej strony. Ja też uważałam, że fajnie wyglądam. No i w dodatku te ombre hair. Zayn przyszedł punktualnie. Pojechaliśmy do restauracji. Zmówione przeze mnie danie było bardzo smaczne. Później na deser zjedliśmy lody. Zayn zapłacił i wyszliśmy.
- Gdzie teraz idziemy, bo jak mniemam nie chcesz jeszcze iść do hotelu-zapytałam.
- Skąd wiesz ?-zdziwił się.
- Bo hotel jest w drugą stronę- zaśmiałam się.
- Zgadłaś. Idziemy do parku-złapał mnie za rękę. Dość mocno.
- Ała...-to zabolało.
- Przepraszam. Po prostu boję się, że cię stracę, że ktoś mi cię nagle odbierze.-wyjaśnił. To było słodkie.
- To słodkie, ale powoli tracę czucie w ręce, więc możesz troszkę poluzować swój uścisk.-zasugerowałam.
- A co dostanę w zmian ?-złapał mnie za drugą i spojrzał mi głęboko w oczy. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Nagle ktoś zaczął nam robić zdjęcia. Tak szczerze to mało nas to obchodziło i tak go pocałowałam. Dość długo tak trwaliśmy w pocałunku. Zaczął padać deszcz. Dziennikarze się zniechęcili i poszli. My w końcu się od siebie odsunęliśmy.
- Już możesz puścić-szepnęłam mu na ucho. Puścił. Padało coraz bardziej.
- Może wrócimy do hotelu i obejrzymy jakiś film...chyba, że chcesz spacerować w deszczu ?
- No w sumie możemy iść-odparłam i poszliśmy do hotelu. Po 10 minutach byliśmy na miejscu.
- Poczekaj !-złapałam go za rękaw. Zatrzymałam go przed wejściem.
- Pada deszcz...nie chcesz wejść ?-zdziwił się.
- Pocałuj mnie-pokazałam zęby.
- No dobra, ale najpierw wejdźmy.
- Nie -znowu go zatrzymałam.-w deszczu...tak jak na filmach-bez wahania podszedł i spełnił moją prośbę. Bardzo mi się to podobało. 
- No dobra...wchodzimy, bo mi zimno.-pociągnął mnie za sobą. Weszliśmy do środka. Wsiedliśmy do windy. Byliśmy już na naszych piętrach.
- Poczekaj pójdę się przebrać.-powiedziałam.
- No dobrze...tylko później przyjdź-wysiadł. Ja pojechałam wyżej. Wróciłam do pokoju. Rose nie było. Poszłam do łazienki i wysuszyłam włosy. Ściągnęłam mokre rzeczy i się przebrałam. Uwielbiam chodzić w dresie, ale nie będę tak wychodzić do ludzi. Oczywiście do sklepu po bułki to tak,ale na miasto nie...
W pokoju Zayn oglądaliśmy film. Właściwie to film był mało ważny, bo cały czas byliśmy zajęci rozmową i sobą. 
- Pamiętasz dzień przed naszą rocznicą ?-nagle zmienił temat.
- No właśnie jakoś nie-zaśmiałam się. Dobrze wiedziałam, że chodzi mu o to jak się z nim przespałam. 
- To trudno...-zaczął całować mnie w szyję. Po całym ciele przechodziły mnie przyjemne dreszcze. 
- Malik !-przestał.-nie zasłużyłeś.-przerwałam mu. On się lekko uspokoił. 
Całą noc spędziłam u niego. Oglądaliśmy film i zasnęłam mu na kolanach.
_____________________________________________________
Taki tam rozdzialik :D
Ja wiem...stać mnie na dłuższy. Następnym razem postaram się napisać coś więcej. Czekam na komentarze.
:*

Rozdział 34

( Oczami Rose )
Sama już nie wiem czy Zayn w końcu zdradził Alex czy zrobił to pod wpływem alkoholu, spontanicznie i wcale tego nie chcąc. Niby teraz zaprzecza, że w życiu by jej nie zdradził, ale raczej każdy by tak powiedział prawda? Wiem jedynie tyle, że Alex zaszyła się w kącie i nie chce z nikim rozmawiać, a wszystko to przez Zayn'a. Muszę coś z nią zrobić no bo przecież nie dam jej się użalać nad sobą całymi dniami dlatego, że ktoś taki zrobił coś takiego okropnego. Sama przez to przechodziłam i radzę sobie wspaniale, nie myślę o Luke'u i jest mi dobrze jak jest. Ale jest jeden problem. Moja tzw. miłość do Luke'a to było jedynie przelotne zauroczenie spowodowane jego słowami, siłą, wielkością, która mi w jakiś niewiadomy sposób imponowała. A Alex na prawdę była i jest zakochana. Ona szybko go nie zapomni i może też dlatego, że Zayn tak łatwo się nie podda. Będzie o nią walczył, to na pewno.
 Dzisiaj pada deszcze i to bardzo ulewny więc nici z żadnego-wyrywającego Alex z jej myśli-wypadu. Jednak trzeba coś zrobić i to natychmiast. Tylko co?
                                                                 
                                                                         ***
 Następny dzień, a Alex nadal nie chce z nikim rozmawiać. Jestem bezradna tak samo jak ona. Dzisiaj spałam strasznie niespokojnie, bo budziłam się co półgodziny i sprawdzałam jak się miewa również niespokojnie śpiąca przyjaciółka. Stan nie poprawił jej się ani trochę, ale dobrze wiedziałam, że musi chociaż ten jeden dzień pobyć sam na sam ze sobą, swoimi myślami. Ale już ja ją zaraz postawię na nogi.
 Wstaję z łóżka i porządnie rozprostowuję kości. Odruchowo rozglądam się za Larrym, ale kot niestety nie otrzymał zgody na wyjazd i musiał pozostać w przytulnym domku babci Alex. Jednym słowem Zayn i Larry są w Londynie. Ujmę jeszcze tylko jak wygląda nasz apartament. Jest to można powiedzieć mieszkanie z dwoma sypialniami, obszernym salonem i dwiema równie dużymi łazienkami. W każdym kącie stoją egzotyczne kwiaty, a za oknem widać kolorowe ptaszki ćwierkające i latające w około. Myślę, że Alex już wspomniała jaki mamy piękny widok z okna.
 Podchodzę do szafy i wyciągam z niej gruby sweter, który od razu okrywa moje zmarznięte ciało. W nocy cały czas się odkrywałam. W skarpetkach i ciepłych kapciach jest mi jednak za gorąco więc je ściągam. W piżamie wychodzę z mojego pokoju wprost do ogromnego salonu. Od razu w oczy rzuca się postarzana sofa w pastelowe kwiaty. Tuż obok niej drewniany stoliczek ze szklaną płytą. Na niej świeże angielskie magazyny zapewne przyniesione rankiem przez pokojówkę. W porcelanowym wazonie uzupełniające kolorami żółtymi i niebieskimi kwiaty, których nazw nie potrafię wymienić. Pod gołymi stopami czuję szeroki brązowy dywan ze złotymi frędzelkami  przy końcach. Widać masywne zasłony w jednolitym białym kolorze przez które próbuje się wedrzeć trochę światła dziennego. W prawdzie pada deszcz i chmury są szare, ale i tak na dworze jest jaśniej niż u nas w salonie. Ale dość tego rozmyślania... Ostrożnie wchodzę do pokoju Alex i widzę ją siedzącą w koncie i rysującą w swoim szkicowniku. Zapewne rysunek Zayn'a, który myśli, że nie widziałam. Raptownie uśmiecham się, aby w jakiś sposób wesprzeć moją przyjaciółkę jednak ta nawet nie odwraca się do mnie. Jej oczy są podkrążone i opuchnięte zapewne przez całonocny szloch. Podchodzę do niej, siadam obok i chcę przytulić. Od razu rzuca w kont blok i mocno się we mnie wtula, a zaraz po tym słyszę jak zaczyna cicho płakać. Całują ją w czubek głowy tak jak małe dziecko kiedy chce się je utulić do snu. Siedzimy tak chwilę w zupełnej ciszy, a ja daję się wypłakać dziewczynie. Zapewne nie przeszkadza jej to że nic do siebie nie mówimy jednak ja mam zamiar to przerwać.
- Dobrze wiesz, że nie pozwolę Ci tu gnić i to jeszcze w takim stanie...- szepczę cicho jednak na tyle głośno by mnie usłyszała.
- Tak wiem- mówi i jeszcze bardziej się we mnie wtula- ale potrzebowałam chwili ciszy przy tobie...
- Dobrze wiem jak się czujesz. Ale wiem też, że jesteś na tyle silna by sobie z tym poradzić. Ty jesteś Alex Month! - wstaję i wygłaszam mowę- nie będziesz tutaj siedzieć i użalać się nad sobą! Ty nigdy tak nie robisz! Nie potrafisz tłumić w sobie złości! Musisz się wykrzyczeć! Oczy przyjaciółki wpatrują się we mnie bez mrugnięcia powieką. Widać, że kalkuluje każde moje słowo i próbuje dotrzeć do czego zmierzam. Ona dobrze wie, że nie dam jej spokoju i że się mnie nie pozbędzie.
- Dzisiaj strasznie leje i jest pochmurnie więc pogoda jest zupełnie adekwatna do twojego humoru. Chodź pójdziemy do salonu pooglądamy telewizję, możne znajdziemy jakieś śmieszne kreskówki. - wyciągam rękę w jej stronę, a ta posłusznie ją łapie i idziemy razem w kierunku telewizora.
 Kiedy siedzimy już na kanapie- obydwie wtulone w siebie- skaczę po kanałach i w końcu udaje nam się znaleźć cartoonnetwor. Leci " Chojrak ", bajka która strasznie nas bawi. Leci odcinek o duchu pewnej wdowy. Następuje śmieszny moment w kreskówce więc ja wybucham śmiechem i... Alex.
- No nareszcie!- krzyczę na cały głos- moja przyjaciółka wróciła!!!
- Nie drzyj się tak, bo dostaniemy opieprz.
- No i co z tego?! Jestem tutaj gwiazdą więc wszystko mi wolno!- udaję celebrytkę, której od pieniędzy i sławy poprzestawiało się w głowie. Alex cały czas chichocze z moich słów, a ja po prostu jestem z siebie dumna, że ją rozbawiłam. Wskakuję na kanapę i zaczynam po niej skakać.
- I co?! Nikt mi nic nie zrobi! Po chwili koleżanka obok powstaje i dołącza się do mnie. Teraz skaczemy razem i chichoczemy z siebie nawzajem.
 Nagle rozległ się głośny huk. Raptownie obracamy się w kierunku hałasu i odruchowo krzyczymy typowe dla nas " A". Okazuję się, że to bajka próbowała nas wystraszyć wstrząsającym momentem kulminacyjnym. Śmiejemy się z siebie, bo jesteśmy na tyle głupie by wystraszyła nas błyskawica w kreskówce. Biorę Alex za obie ręce i spoglądam głęboko w oczy.
- I co lepiej Ci?
- Lepiej.
- Nie jesteś sobą kiedy jesteś głodna. Zjedz snickers'a.
 I znowu wybuchamy śmiechem z reklamy batonika, w której występuje znana Joan Collins.
- A ty gwiazdorzysz jak Joan.
- Ma się talent nie?
 Żartujemy tak jeszcze przez chwilę, aż w końcu postanawiamy zamówić sobie śniadanie do pokoju. Mamy menu, z którego możemy korzystać na okrągło. Od razu wyobrażam sobie takiego Niall'a, który może zamawiać wszystko i kiedy tylko zapragnie. Pewnie ich pokój już jest zapełniony talerzami i miskami po różnych daniach. Jednak nie mam zamiaru wspominać teraz, o którymkolwiek członku zespołu. Nie teraz... kiedy stan Alex znacznie się poprawił.
- Ej to co bierzesz?
- Hmmm...
- To ja to samo.
- Ale z pomidorem.
- Nie bo nie pasuje.
- Jak to?
- No bo przecież jest carry.
- CO?!
- Ja już dawno zgubiłam się o czym my gadamy. - zaczynam cicho chichotać- Ale tak na prawdę to ja chcę omleta z warzywami, grzanki z masłem czosnkowym, jajka po benedyktyńsku i kwitnącą herbatę.
Alex wyłupia na mnie oczy.
- Ty to wszystko zjesz?
- Głodna jestem.
- No dobra...- jeszcze raz zerka do menu- to ja chcę jajka zapiekane w foremkach, tosty francuskie z jarzynami, świeżo wyciskany sok, a na deser muffin'kę.
- O to ja też chcę muffin'a.
 Niedługo później nasze zamówienie było już gotowe i podane na jeżdżącym wózeczku, którego nie potrafię nazwać. Podziękowałyśmy obsłudze i zaczęłyśmy zjadać to co zamówiłyśmy. Muszę przyznać byłam bardzo głodna i gdy dokończyłam ostatni kęs muffin'a to zastanawiałam się czy nie zamówić jeszcze jednego. Ostatecznie jednak się nie zdecydowała i postanowiłam się nie fatygować.
- Chyba pójdę się ubrać- mówię.
- Ja też.- I rozchodzimy się do naszych pokoi. Podchodzę do komody do której rozpakowałam wszystkie moje rzeczy i wybieram z niej zestaw składający się z krótkich spodenek i koszuli. W naszym hotelu jest ciepło więc spokojnie mogłam tak wyjść. Rozczesuję włosy i splatam w ciasnego warkocza który następnie spinam jako kok. Wygląda to ślicznie więc dodaję tylko lekki makijaż i jasno różową szminkę dla podkreślenie mlecznej cery. Myję zęby i jestem gotowa. Wparowuję na korytarz i widzę już ubraną przyjaciółkę.
- Oh już myślałam, że masz takie same spodenki...
- A co by było jakbym miała?- pytam się.
- Było by z ciebie straszne ksero!
- Pewnie tak..- bagatelizuję sprawę i schodzimy na dół. Alex powiedziała mi w windzie, że ma ochotę pograć na pianinie. Okazało się, że takie jedno jest akurat u nas w sali bankietowej. Podeszłam do recepcji i zapytałam się czy można użyczyć na chwilę tego instrumentu. Miła pani nie zaprzeczała, więc udałyśmy się do sali bankietowej.
 Gramy na cztery ręce. Alex bardzo to lubi i w niewiadomy sposób poprawia jej humor. Kiedy dochodziłyśmy do momentu kulminacyjnego, ktoś mocno otworzył drzwi, które znajdowały się na końcu ogromnej sali bankietowej. Niestety byli to chłopcy... Alex zamarła widząc twarz Zayn'a.
- O boże...- wyszeptałam cicho i spojrzałam na poddenerwowaną przyjaciółkę.
 Zayn od razu zaczął kierować się w jej stronę.
- Słuchaj Zayn - tutaj postawiłam mocniejszy akcent na jego imię.- jeśli przyszedłeś tu tylko po to by z nią porozmawiać, to tylko tracisz czas.
- Rose wiesz co jednak chcę mu coś powiedzieć- powiedziała do mnie i wzięła mnie za rękę. Pociągnęła mnie bliżej osoby tego ciołka.
- Wiesz co.. bo ja dużo nad tym myślałam i myślę, że dobrze by było gdybyśmy od siebie odpoczęli na jakiś czas...
- Czy ty zrywasz ze mną ? Alex smutnie się uśmiecha i chicho dodaje.
- Nie... to ty ze mną zerwałeś całując się z tą dziewczyną.W tym momencie znowu mnie ciągnie i zostawiamy cały boysband w sali. Najważniejsze jest to, że przyjaciółka w końcu zmierzyła się ze swoim zmartwieniem. Wchodzimy do windy i zauważamy jak Zayn wybiega na hol by nas dogonić. Na szczęście drzwi zamykają się tuż przed jego nosem. Udajemy się w milczeniu do naszego apartamentu i razem kładziemy się na niewiarygodnie miękkiej kanapie. Oddychamy obie z ulgą...
- Ale żeś mu pojechała siostra!- stuknęłam ją lekko w bark śmiejąc się przy tym. Odwzajemniła uśmiech i dodała głośno się śmiejąc.
- No wiem!
 Potem było już idealnie. Nawet pogoda się przejaśniła więc mogłyśmy spokojnie wyjść na dwór. Zrobiło się ciepło i przez uciekające szare chmury widniały promyki słońca. Wychodzimy na dwór i parę kilometrów dalej znajdujemy huśtawki, by po chwili znaleźć się na nich i huśtać udając " samolot ". Wygłupiamy się i odpoczywamy od wszystkich problemów jakie możemy nabawić się w codziennym życiu, które wcale nie jest proste. W głębi duszy wiem, że Alex choć tego nie okazuje to cierpi z powodu utraty kogoś tak ważnego. Wiem, że ona nadal go kocha, ale może taki odpoczynek naprawdę zdziała cuda?
 Następnie idziemy na lody. Ja biorę trzy gałki mascarpone z miodem i bakaliami, mango i ciasteczkowe, a moja towarzyszka truskawkowe, orzechowe oraz o smaku nutelli.
 Później już pokierowałyśmy się w stronę naszego hotelu i tam spędziłyśmy resztę dnia.
_______________________________________________________________________________
Na dzisiaj to tyle. Sporo namęczyłam się przy tym rozdziale więc liczę na to, że będą komentarze więcej niz 3-4.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 33

(oczami Alex)

      Od wczoraj jesteśmy w Rio. Jaram się. Mieszkamy w pięknym hotelu. Pokój jest ogromny. Jestem już ubrana. Rose zakłada buty.
- Nie bierzesz torebki ?- Rose się upewniła.
- Nie, biorę tylko telefon. Wystarczy mi kieszeń-odparłam i wyszłyśmy. Zjechałyśmy windą. Czekała na nas już limuzyna. Rose była dość znana. Wsiadłyśmy do niej. Po 10 minutach byłyśmy już na miejscu. Weszłyśmy do ogromnego budynku. Wjechałyśmy szklaną windą na górę. Ja zażartowałam po Polsku, że jadąc  tą windą nie należy mieć na sobie sukienki. Rou przyznała mi rację. Weszłyśmy do ogromnej przymierzalni. Przynieśli jej strasznie dużo ubrań do przymiarki. We wszystkich wyglądała ślicznie. Zajęło nam to jakieś 4 godziny. Później pojechałyśmy na małe zakupy. Było bardzo fajnie. Ja kupiłam sobie nowy szkicownik i ołówki. Miałam jeszcze gumki do mazania i temperówkę. Wróciłyśmy do domu. Okazało się, że Rose musi gdzieś wyjść. Mi nie chciało się już wychodzić. Zostałam w pokoju. Usiadłam na parapecie i wyciągnęłam stary szkicownik. Zaczęłam oglądać szkice, które zrobiłam. Kilka było farbami i tuszem. Kocham malować. To moja pasja. Moja mama pracowała kiedyś w teatrze. Jako plastyk. Skończyła studia w tym kierunku. Tak...tę pasję odziedziczyłam po mamie. Gdzieś jeszcze miałam rysunek Zayn'a. Zaczęłam przeszukiwać torbę w której trzymałam oba "notesy". Grzebałam w torbie. Nagle znalazłam. Tak, ja wiem. To dziwne. Kiedy to rysowałam nie mogłam przestać o nim myśleć. Po prosu się zakochałam. Nikt nie wie o tym rysunku. Nawet Rose. Patrzyłam się na ten obrazek chyba z jakieś 20 minut. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się.
- O hey Zayn i reszto 1D-znowu wróciłam do gapienia się. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że oni tu są.- Zaraz !-gwałtownie się odwróciłam.-co wy tu robicie ?!
- Mamy tu dziś koncert- Liam wtrącił.
- Co tam masz ?-Zayn zabrał mi kartkę z obrazkiem.
- Zostaw to moje !-krzyknęłam i zaczęłam my ją wyrywać.-oddaj !
- Ale ładny chłopak. Ciekawe kto to-Malik zażartował. Kiedy wszyscy chłopcy już dokładnie obejrzeli odzyskałam kartkę. Udałam, że się obrażam. Stanęłam tyłem do nich i tupnęłam nogą.
- Oj no przepraszam- Zayn mnie objął. 
- Nie wątpię
- Nie złość się-położył głowę na moim ramieniu. Pocałował mnie w szyję. Po moim ciele przeszedł delikatny dreszczyk. Zachichotałam. 
- No dobra - odwróciłam się przodem. Zaniepokoiło mnie to, że chłopcy nie stoją za nami.-gdzie chłopcy ?!
- Poszli do waszego pokoju.
- O KURWA !-wpadłam do pomieszczenia. Wszystkie nasze ciuchy były rozwalone. Latały po całym pokoju. Harry stał na łóżku i trzymał "majtki" Rose.
- Patrzcie na tą procę !- Krzyczał i się śmiał. Chłopcy zacieszali mordy ja krzyknęłam.
- KURWAAAAAAA !-nagle wszyscy się uspokoili. Jedynie Liam nic nie psuł więc do niego nic nie miałam.- SPRZĄTAĆ MI TO !
Nagle Rou weszła do sypialni.
- Co tu się dzieje do cholery ?!- wkurzyła się.
- WIO !-krzyknęłam wskazują na drzwi. Chłopcy posłusznie wyszli. Ja i moja przyjaciółka zaczęłyśmy sprzątać. Wyjaśniłam jej czemu oni tu są. Kiedy w pokoju było widać już podłogę poszłyśmy odpocząć. Usiadłam na tarasie i upiłam łyk cytrynowej pepsi. Patrzyłam tak na piękny krajobraz. Przyznam iż było cudownie. Nagle mój telefon zadzwonił.
- Czego chcesz Harry ?-odparłam wkurzonym głosem.
- Przeprosić - odparł nie chętnie.-to ja to wszystko zacząłem. Przepraszam.
- Dziękuję - odparłam zadowolona.- a no i przypadkiem nie macie mojego stanika ?
- Yyyyyy...nie
- Na serio ?-zaśmiałam się.
- Taak-w tle słyszałam śmiechy.
- Fajnie...no trudno. Powiedz chłopakom, że zrobimy im z Rose inspekcję-zaśmiałam się.- a no i Rou zginęły majtki.
- Chodzi ci o procę ?-zażartował Harry.
- Tak ! Będziemy za 5 minut. 
- Nie !
- No to oddajcie nasze rzeczy.
- No dobra- po chwili ktoś zapukał do drzwi.
- To pa.
- No cześć.
Otworzyłam. To byli chłopcy. Mieszkali w tym samym hotelu co my-podjar...hehs...-oddali nam rzeczy i przeprosili. Skończyłyśmy sprzątać i obejrzałyśmy sobie jakiś film. Później poszłyśmy spać. To znaczy moja przyjaciółka. Ja szkicowałam i rozmyślałam przy tym. Dostałam wiadomość od Zayn'a. Chciał abym wyszła na korytarz. Byłam w piżamie. No trudno i tak pewnie reszta śpi. Mieszkamy na ostatnim piętrze same. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Wyszłam. Nikogo nie było. Postanowiłam go poszukać. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie. Wystraszyłam się.
- Boo...-Zayn się zaśmiał.
- Chcesz żebym zawału dostała ?!-wkurzyłam się.
- Oj tam, oj tam-zaśmiał się.
- No nie ważne...co chcesz ?
- Ciebie - wyszczeżył zęby.
- HAHAHAHA...bardzo zabawne - spiorunowałam go wzrokiem.-ale tak na prawdę ?
- Chciałem cię zobaczyć. Stęskniłem się - wyszeptał. Tak cicho, że ledwo co usłyszałam.
- Co powtórz...
- No stęskniłem się-powiedział normalnym głosem.- nie wolno mi ?
- Ooo...jak suodko-zaśmiałam się (specjalnie tak napisałam).
- Chcesz iść jutro z nami do klubu ?-po chwili dodał-Oczywiście Rou też.
- Ta z chęcią-uśmiechnęłam się.-ale teraz muszę już iść bo tak i już.-zaśmiałam się.
- Dobra pa-pocałował mnie w policzek. Wróciłam do pokoju. O dziwo Rose nie spała. Powiedziałam jej gdzie byłam i z kim. Zgodziła się na propozycję Malika. Chwilę później już spałyśmy.

            Obudziłam się w miarę wcześnie. Rou miała dziś wolne, więc mogłyśmy się troszkę poobijać. Zrobiłyśmy sobie na śniadanie grzanki z malinami i nutellą. Czasem można zaszaleć i zjeść coś tuczącego. W moim przypadku to konieczne bo troszkę za chudo wyglądam. W sumie to chodzi mi tylko o nogi. Jeszcze jeden kilogram i będzie ok. Może pół...nie wiem. Chłopcy mieli przyjść po nas o 18. Miałyśmy jeszcze 8 godzin. To bardzo dużo. Postanowiłyśmy się troszkę poobijać. Siedziałyśmy na kanapie i gadałyśmy. Śmiałyśmy się i obgadywałyśmy naszych chłopców. Ogółem...robiliśmy to na co nie miałyśmy wcześniej czasu. Zabawa była świetna. Gdzieś o koło godziny 12 poszłyśmy na basen hotelowy, który był na dachu. Pływałyśmy tak gdzieś do 15. Później poszłyśmy do pokoju. Umyłyśmy się, bo chlor źle robi na skórę. Ja umyłam jeszcze głowę. Wysuszyłam i zrobiłam sobie fryzurę. Rose zrobiła mi ombre hair. Poszłam do pokoju po rzeczy, które miałam założyć. Poszłam do łazienki. Ubrałam się i pomalowałam (bez czapki !). Wyszłam. Najbardziej podobało mi się to, że było widać moje tatuaże. Bardzo je lubię. Nie żałuję ich. Wyszłam z łazienki. Rose powiedziała, że wyglądam ładnie. Z resztą ona też. Chłopcy przyszli. 
- Ślicznie wyglądacie- chłopcy odparli chórem. Z nimi była El i Danielle. Przywitałyśmy się z nimi. One z resztą też ślicznie wyglądały. Wyszliśmy z hotelu. Wsiedliśmy do limuzyny. Całą drogę się śmialiśmy. Oczywiście to zasługa Louis'a. Po chwili dotarliśmy na miejsce. To była zamknięta impreza. 
- One są z nami - powiedział Niall. Ochroniarz nas wpuścił. Zajęliśmy miejsce przy dziesięcioosobowym stoliku. Po chwili cały stół był w kolorowych drinkach. Ja nic nie piłam. Rou tylko jednego drinka. Poszłam do baru i zmówiłam wodę. Jakiś chłopak mnie podrywał, ale to zignorowałam. Wróciłam do przyjaciół. Malik zniknął gdzieś prawię 20 minut temu. Myślałam, że jest z Harrym.
- Ej Harry -usiadła obok mnie. Było tak głośno, że musiałam mu krzyczeć do ucha bo nic nie słyszał.-gdzie Zayn ?
- Myślałem, że jest z wami.-powiedział i napił się czegoś.
- Ok...no nic, pójdę go poszukać.-wstałam i zaczęłam go szukać. Nie odbierał telefonu. Szukałam go jakieś 10 minut. Postanowiłam pójść do łazienki. Otworzyłam drzwi, a tam Zayn całujący się z jakąś dziewczyną. Zaczęłam płakać.
- Jak mogłeś !-krzyknęłam i wybiegłam. Wyszłam z klubu tylnym wyjściem. Usiadłam na schodach. Cały czas płakałam. Zadawałam sobie pytania typu "Czy ja mu już nie wystarczę ?...Pewnie jestem za brzydka...a może dla tego, że nie jestem sławna ?...Nie wiem". 
- Alex !- Zayn podbiegł do mnie. 
- Zostaw mnie !-krzyknęłam.
- Wszystko ci wyjaśnię...przepraszam-złapał mnie za ramię. Wyrwałam mu się i wsiadłam to samochodu. Zayn próbował mnie zatrzymać, ale ja go nie słuchałam. Auto odjechało. Pod hotelem zapłaciłam i wysiadłam. Poszłam do pokoju i od razu poszłam do łazienki. Zmyłam rozmazany makijaż i włożyłam dres. Zrobiłam sobie gorącą czekoladę z mini piankami. To zawsze mnie uspokajało. Usiadłam na tarasie. Było już ciemno. Dobrze, że wszystko było dobrze oświetlone. Miałam widok na całe miasto. Cały czas zastanawiałam się czemu on mi to zrobił. Mówił, że mnie kocha. Ja tego nie rozumiem...
Może byłam dla niego tylko zabawką ?...kto wie. Nagle moja przyjaciółka weszła do naszego pokoju. Mówiła coś do mnie, ale ja jej nie słuchałam. Miałam wszystkiego dość. Po prostu odstawiłam kubek na stolik i weszłam do środka omijając ją. Wiem, że chciała mi pomóc, ale ja tego nie chciałam. Rose wie, że na razie nie będę chciała jej pomocy. Usiadłam w kącie sypialni na poduszkach. Płakałam. Usłyszałam jak Rou rozmawia z Zayn'em. Powiedziała mu, że jeszcze nie teraz to za wcześnie. Miała racje. Siedziałam w kącie i płakałam. Rose co chwile do mnie zaglądała. Czy nic mi nie jest i tym podobne. Jest kochana. Po chwili zasnęłam. Czułam jak ktoś mnie niesie i kładzie na łóżko. Wydawało mi się, że był to Malik, ale byłam tak zmęczona i bezradna, że nawet się nie odezwałam...
_____________________________________________________
Taki tak rozdzialik...
Ja wiem ta końcówka była troszkę smutna :'(
Czekam na komentarze :D












sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 32

( Oczami Rose)
                                                 * tydzień później i przeddzień wyjazdu *

No więc jakże mi przykro to pisać, ale kochana i w ogóle NIE wredna kuzyneczka Alex nie mogła przyjechać bo kolega ją zepchnął ze schodów i złamała obie nogi. Co za pech. Co do kolegi to już się nim zajęłam. Gorąco pozdrowiłam przez Twittera i życzyłam mu wszystkiego dobrego. Tak więc sprawę z Ewą mamy załatwioną, ale myślę, że mama Alex nie da nam spokoju i wyśle ją jak tylko wyzdrowieje. Ale co będę się nią teraz przejmować skoro jutro ja i moja najlepsza przyjaciółka lecimy do RIO! Jesteśmy takie podekscytowane.

                                                                         ***
Właśnie leżę w łóżku i rozmyślam o naszym jutrzejszym wyjeździe do Rio de Janeiro. Niezwykłe miejsce dudniące bujną roślinnością i pięknymi kolorami. Idealne na niesamowite zdjęcia, a co najlepsze na... wspomnienia. To wszystko jest takie egzotyczne, niezwykłe...Jakby przenieść się w zupełnie inny świat. Świata, w którym życie wygląda zupełnie inaczej niż w takim Londynie. Choć co by nie było jest bardzo nowoczesne, a nie wygląda. Szeroka plaża ze złocistym piaskiem zupełnie różni się od tej w LA. Już widzę to moje podekscytowanie kiedy ujrzę nasze mieszkanko z widokiem na skrawek miasta. Kiedy ujrzę CAŁE miasto z lotu ptaka. Kiedy ujrzę największy na świecie pomnik Jezusa. Kiedy ujrzę tą roślinność...  Od razu wyobraźnia inaczej pracuje. Widać migoczące kolory i buchające miasto życiem gdzie nie zawsze jest tak kolorowo jak się wydawać by mogło.
 Opancerzona kołdrą nie mogę się ruszyć. W nocy było strasznie zimno bo padał deszcz i wiał halny wiatr. Więc obudzona zimnem musiałam wstać, założyć dres i szczelnie przykryć się kołdrą. Teraz Larry leży obok mnie zwinięty w kulkę. Jeszcze śpi. Zmieniam pozycję do siedzącej i mocno się przeciągam. Kot automatycznie robi to samo; budzi się i przeciąga wbijając pazury w prześcieradło. Przyzwyczaiłam się że to na czym śpię na ogół jest w dziurkach zdobionych przez mojego kotka. Przysuwam się bliżej jego i głaszczę ociężale po grzbiecie. Larry zaczyna głośno mruczeć i wtula się w moje kolona bo siedzę po turecku na moim ogromnym łóżku. Biała pościel wcześniej na łóżku teraz leży na panelach i wyłapuje cały kurz. Trudno... myślę i odwracam wzrok wprost na okno. Nadal leje deszcz, lecz z podwojoną siłą. Czarne chmury okryły całe niebo i nie wydaje się by szybko odfrunęły.
Dopiero po chwili wyrwałam się z rozmyśleń i zauważyłam że mój kot miaucząc domaga się drapania za uchem i innych pieszczot.
- Później Larry- rzucam do niego i schodzę na dół. Wchodzę do kuchni i wyciągam mleko oraz płatki. Mieszam ze sobą " składniki " i zabieram się za pożeranie. Nagle kieszeń mojego dresu zaczyna wibrować. Wyciągam telefon i widzę sms " Co dzisiaj robisz? " od Harry'ego. Odpisuję mu że muszę się pakować bo przecież jutro jadę. Sekundę po wysłaniu odpowiedzi ta samo osoba do mnie dzwoni. W kuchni rozlega się piosenka Florence and the machine " Cosmic Love ". Odbieram, ale zanim Harry zdąży coś powiedzieć mówię- Niestety nie mogę się dzisiaj z tobą spotkać bo muszę się pakować.
- No, ale przecież nie będziesz się pakować cały dzień!
- Oj to ty chyba nie widziałeś jak się pakuje modelka, która ma 30 par spodni i milion bluzek, spódnic czy sukienek.
- Masz rację... nie widziałem jak się pakuje modelka, więc chyba mam okazję zobaczyć- rzuca.
- Jak to okaz... - rozłączył się- Ej! - krzyczę do telefonu choć i tak wiem, że mnie nie usłyszy. Domyślam się, że zaraz tu przyjedzie by pomóc mi się pakować. No bo w końcu co innego mogło by oznaczać " więc chyba mam okazję zobaczyć " co? Dokańczam płatki, wrzucam miskę do zmywarki i w piżamie wychodzę przed drzwi wyczekiwać przyjaciela. Leje deszcz, ale chroni mnie lekki daszek nad wejściem. Zostało jeszcze zimno. Po chwili Harry przyjeżdża swoim czarnym autem i zastanawiam się co on robił tak rano. Jest tak jakoś 8 chyba. Wychodzi z auta i podbiega do mnie przytulając mnie na powitanie. Od razu go odpycham.
- Mokry jesteś!
Harry nic sobie z tego nie robi bo tylko zgryźliwie się zaczyna śmiać i wchodzi do domu, a ja za nim.
- Co robiłeś tak rano?
- A byłem z chłopakami na śniadaniu, a potem jeszcze pojechałem załatwić parę spraw.
- Jakie sprawy?- próbuję mu dokuczyć.
- Nie bądź upierdliwa.
 Ja tylko się uśmiecham i wchodzę na górę, on za mną. Wchodzimy do mojego pokoju i dopiero teraz sobie przypominać, że zamknęłam w nim Larry'ego. Kot widząc Harry'ego od razu przybiega i łasi się do niego. Chłopak bierze go na ręce i mocno przytula. W tym samym momencie robię im zdjęcie, a Harry patrzy na mnie pytająco.
- To na dowód, że mi kradniesz kota- macham telefonem i chowam z powrotem do kieszeni.
- A co jak nie patrząc wykasuję Ci to zdjęcie?
- Nie wykasujesz bo nie znasz hasła..
- Co za problem po po prostu ukraść ten telefon?
- Eeee...- nie wiem co odpowiedzieć, znowu nie wiem jak mu się odgryźć. Harry zaczyna się triumfalnie śmiać i dodaje- Znowu cię zgasiłem.
- Cholera nienawidzę jak to robisz- mówię mu i siadam na łóżku.
- A ja właśnie uwielbiam.
- Dobra... po coś tu przylazł.
- Chciałem się z tobą zobaczyć, no i mam okazję Ci w czymś pomóc.
- Masz zamiar pomóc mi się pakować? - pytam z niedowierzaniem bo w ogóle mu się chciało.
- Tak, taki mam właśnie zamiar. No dobra to gdzie masz walizkę.
- Musisz ją zdjąć z szafy bo nie dosięgam.- stając na placach pokazując palcem na górę. Chłopak robi to co powiedziałam i razem podchodzimy do mojej szafy. Otwieram drzwiczki.
- WoW! Ile ty masz ciuchów. Nie kłamałaś mówiąc 30 par spodni i miliony innych...
- Oh ciekawe jak wygląda twoja szafa modnisiu- dogryzam mu.
- Podobnie tylko w wersji męskiej...- nie daję mu dokończyć.
- Chyba chłopięcej...
- Cicho bądź- ucisza mnie- no i mam mniej spodni.- wskazuje na półkę.
- Oj tam... - rozpinam walizkę i wyciągam z niej ogromną kosmetyczkę. Znajduję w niej gumkę do włosów i związuję włosy w wysokiego kucyka.
- Też chcesz gumkę lokowaty?- pytam, a na ustach Harry'ego pojawia się uśmiech.
- Nie, dziękuję lokowata.
- Mi włosy kręcą się tylko przy końcówkach, a tobie całe.
- No ale jednak kręcą.- prycham na to i siadam przy walizce na panelach.
- Alex śpi?
- Pewnie tak, no bo jak by nie do by tutaj na pewno przyszła.- mówię, a chłopak podaje mi jedną partię bluzek z krótkim rękawem. Następnie z długim i trzy-czwarte. Potem pakuję sukienki, długie spodnie, szorty, spodenki i spódnice. Do kosmetyczki pakuję biżuterię i zestaw kosmetyków który kupiłam specjalnie na wyjazd. Muszę zawsze pamiętać, że jadę tam też do pracy więc muszę wyglądać zawsze wyjściowo.
- Co takiego ma w sobie ta bransoletka, że zawsze ją nosisz- porusza grząski temat moich roztargnionych wspomnień.
- Dostałam ją od brata...
- I dlatego jest taka ważna?
- Tak, własnie dlatego.
- Jesteście bardzo zżyci ?
- Byliśmy- zaczyna denerwować mnie ciekawość Harry'ego.
- Pokłóciliście się? - nie daje za wygraną i najwyraźniej nie zauważa po mnie, że nie chcę ciągnąć tego tematu.
- Nie Harry! On nie żyje..- daję upust słowom, ale nie krzyczę zbyt głośno, a przynajmniej tak jak potrafię krzyczeć.
- O... ja nie wiedziałem.
- No pewnie, że nie wiedziałeś, bo nikt Ci nie mówił ośle.
- Przepraszam- mówi i przytula mnie bardzo mocno. W tej chwili akurat jest to jak najbardziej na miejscu, bo po wspomnieniach przywołanych przez wartościową dla mnie bransoletkę potrzebuję takiego miłego gestu. Wtulam się mocno w ramię mojego przyjaciela bo jest on wyższy ode mnie o równo głowę.
- Dziękuję- mówię i już odsuwam się od niego.- ale jesteś tu po to aby mi pomóc, a nie przytulać. - teraz podchodzę do komody i zza niej wyciągam obszerną torbę.
- A to po co ?
- No jak to po co? Przecież muszę mieć w czym chodzić- uśmiecham się promiennie i tym razem to Harry siada przy torbie a ja podaję mu buty. Mam chwilę dylematu bo zostało mało miejsca, a muszę wybrać po między wysokimi sandałkami na koturnach czy trampkami. Wpatruję się w obydwie pary butów jakby miały się zaraz zacząć się kłócić które to mam wpakować do torby.
- To ty rysujesz?! - pyta się trzymając mój szkicownik, który zawsze chowam za kojcem Larry'ego. Nikt tam nie zagląda bo kotek zaraz syczy dobrze wiedząc, że nie chcę aby ktoś to oglądał.
- Jak to znalazłeś?!- krzyczę do niego i próbuję wyrwać kartki. Akurat oglądał rysunek który narysowałam wczoraj czyli najświeższy.
- Larry mi przyniósł- mówi i ogląda kolejne rysunki.
- Nie oglądaj tego!- w końcu udaje mi się wyrwać mu blok i schować tam skąd je wziął KOT. No właśnie trzeba będzie go skarcić.
- Przecież ładnie rysujesz, o co Ci chodzi?
- Po prostu nie chcę by ujrzały je oczy inne niż moje.
- Jak to powiedziałaś " oczy inne niż moje ". - udaję aprobatę tymi słowami.
- Nie wiem o co Ci chodzi.- podchodzę do niego bliżej i już mam ochotę mu coś zrobić.- musisz zostać ukarany, za to co zrobiłeś!
- Ale to nie moja wina! To Larry mi to podał!
- O i już zwala na kota! Phi...- podnoszę Larry'ego i zaczynam go całować.- przecież on nic nie zrobił.- mówię mu zgryźliwie i tulę się do pupila.
- No, ale...- Harry unosi ręce i zaraz je opuszcza nie bardzo wiem dlaczego. Zaczynam się z niego śmiać i dopakowuję do walizki ostatnie już z butów trampki. Tak to one wygrały walkę. Przypominam sobie, że muszę jeszcze dopakować bieliznę. Podchodzę do komody i wyciągam z niej staniki i... stringi. Wpycham je w wolne miejsca.
- To ty to nosisz- wskazuje na mój rodzaj majtek.
- A w czymś problem Haroldzie?
- Przecież to wygląda jak opaska na oko! Rozbawił mnie ten temat, więc mam zamiar brnąć dalej.
- A co Ci do tego co ja noszę.
- No ale sama zobacz- wyciąga jedną parę stringów.
- Oddawaj to! Harry od razu ucieka na łóżko i dodaje- tym można strzelać jak z gumki!
- Ale ty masz problem, że nie noszę zwykłych dla was majtek.
- Co to znaczy " zwykłych dla was "?
- A co ty też nosisz stringi?- rzucam mu i unoszę jedną brew, uśmiechając się przy tym zadziornie jak to mam w zwyczaju.
- No pewnie- mówi i pokazuję rząd białych zębów. Pewnie wybielanych.. no bo przecież to " celebryta ".
- No to w czym masz problem, że i ja noszę? - Zabieram mu stringi i chowam z powrotem do granatowej walizki.
- Wiem mnie też dziwi to, że Rose nosi coś takiego...- mówi stojąca na progu Alex.
- O nie wiedziałam że tu jesteś.- uśmiecham się do przyjaciółki.
- A ja nie wiedziałam że Harry nosi stringi.- dodaje żartobliwie.
- Szokers co?- mówi chłopak i schodzi z łóżka. Wybuchamy śmiechem, bo choć żartujemy z niego to on się nie buntuję jak to zawsze robi.
 Po godzinie byłam już spakowana i nie mogłam uwierzyć w to że udało mi się spakować w jeden poranek.Tak więc mam całe wolne popołudnie, które kończy się na tym, że Harry, Alex i ja jedziemy na bubble tea.
_______________________________________________________________________________
W tym rozdziale nic ciekawego się nie dzieje, ale w następnym będzie już wypad do RIO więc po prostu musi być ciekawie! Dobranoc życzę wszystkim.

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 31 (cz . 1)

(oczami Alex)
*2 tygodnie później*

        Rose jest dla mnie taka miła. Nie wiem jak się jej odwdzięczyć. Dzięki niej zaczęłam powoli normalnie jeść. Chłopcy wyjechali w trasę. Tuż po premierze nowego teledysku. Tęsknię za Zayn'em. Wracają jutro. Idealnie w dniu naszej rocznicy. Jesteśmy już miesiąc razem. Tylko nie wiem co mu kupić. Żartowałam. Kupiłam mu lusterko ramkę i wsadziłam tam nasze zdjęcia. Nie było ich zbyt wiele...nazbiera się. Wstałam dzisiaj o 6. Rose ma sporo pracy. Dwie sesje i próbę do pokazu. W sumie to trochę jej zazdroszczę...jest piękna i sławna. Najbardziej to zazdroszczę jej charakteru. Potrafi zawalczyć o swoje. Ja w szkole zawsze byłam nie śmiała. Byłam typem kujona...wolałam się pouczyć do sprawdzianu niż iść gdzieś do klubu czy coś...
O 7 mają po nią przyjechać i ją zabrać. Jest za 20. Zjadła śniadanie i zrobiła też dla mnie. Jest kochana.

Poszłam na górę pod prysznic. Ubrania wzięłam szybciej. Włożyłam je i zeszłam. Przyjaciółki już nie było. Właściwie to nie zaplanowałam co będę robić podczas jej nieobecności. Chyba pójdę popływać, ale później. Teraz posprzątam. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Wysprzątałam cały dom na błysk. Zajęło mi to 2 godziny. Usiadłam na kanapie i zadzwoniłam do rodziców. Porozmawiałam też trochę z moim bratem. Ucieszyłam się gdy usłyszałam jego głos. Nie wiem co bym zrobiła gdybym go straciła. W ramach odpoczynku po ciężkiej pracy poszłam na górę się przebrać w strój. Na niego założyłam za duży na mnie o 4 rozmiary sweterek. Sięgał mi prawie do kolan. Włosy spięłam w koczka...luźnego. Aby moje włosy się aż tak bardzo nie zamoczyły. Z łazienki wzięłam ręcznik i zeszłam na dół. Otworzyłam ogromne drzwi na taras i wyszłam. Było dziś ciepło. Chyba 35 - 37 stopni. Zdjęłam sweterek i w raz z ręcznikiem rzuciłam go na leżak. Wskoczyłam do wody. Pływałam i opalałam się. Kiedy moje mokre włosy wyschły po opalaniu z powrotem weszłam do basenu.
- Alex !-ktoś krzyknął. Odwróciłam się. To był Zayn.
- Zayn ?!-szybko wyszłam z wody i rzuciłam się na niego. Zapomniałam, że jestem mokra.-przepraszam.
- Nic się nie stało-uśmiechnął się. Miał na sobie odciśnięty mój mokry ślad. Wyglądał śmiesznie.
- Myślałam, że wrócisz jutro-pocałowałam go w policzek. Po chwili przyszła reszta. Też ich naznaczyłam ( XD ) moim mokrym ciałem. Przywitaliśmy się.
- Myśleliśmy, że koncerty zajmą nam dłużej...jednak udało nam się wyrobić przed czasem.- uśmiechnął się Liam.
- To fenomenalnie - pokazałam rząd białych zębów.
- A gdzie...-przerwałam Harry'emu.
- W pracy.
- To szkoda - spuścił głowę.
- Nie przejmuj się jutro się zobaczycie-pocieszyłam go.
- To my pójdziemy się rozpakować-Lou się uśmiechnął.
- Ok...pójdziemy gdzieś później ?
- My z Lou idziemy do dziewczyn. Harry obiecał mamie, że przyjedzie, a Niall ma randkę z jedzenie.-wszyscy się zaśmiali.
- To znaczy, że będę sama -posmutniałam.
- Jak...ja nie mam planów-Zayn szeroko się uśmiechnął.
- No, ale...dobra wystarczysz mi - zaśmiałam się. On nieco się zdziwił. Chłopcy poszli. 
- To co będziemy robić ?-chłopak zapytał.
- Ja na sam pierw ( XD ) pójdę się ubrać-oznajmiłam ciągnąc go na górę. Miałam zamiar założyć to co wcześniej.
- Jak dla mnie możesz zostać tak jak jesteś - mrugnął. Spiorunowałam go wzrokiem. Skoczyłam do łazienki i włożyłam ciuchy. Podeszłam do drzwi balkonowych w moim pokoju. Otworzyłam i wyszłam. Rozwiesiłam strój. Ktoś złapał mnie w talii i pocałował w szyję. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszczyk. Zachichotałam i przegryzłam dolną wargę. Zayn lubił jak to robię. Odwróciłam się i go pocałowałam. Brakowało mi tego. Jego ciepłych dłoni, czułego uścisku i delikatnych oraz czułych pocałunków.
- Skarbie - uśmiechnęłam się.
- Tak ?
- Rozwieszam mokry strój...przeszkadzasz mi.
- Przepraszam.-poszedł do pokoju i usiadł na łóżku. Ktoś musi rządzić w związku...nie ? 
Szybko uporałam się z moim zadaniem. Podeszłam do niego. On oglądał coś w telewizji. Usiadłam okrakiem na jego kolanach. Pocałowałam w szyję. 
- Kotku-szepną mi do ucha.-zasłania mi mecz.
Zamurowało mnie. Zeszłam i udałam obrażoną. Założyłam ręce w okolicy biustu i strzeliłam focha.
- Żartowałem.- Podszedł do mnie i mnie pocałował.
- No ja myślę...to co robimy ?-zrobiłam słodkie oczka.
- Poczekaj chwilkę pójdę zapalić-uśmiechnął się. Poszedł na balkon. Ja wzięłam telefon i chciałam zadzwonić do Rou, ale nie odbierała. Pomyślała, że pewnie jest zajęta. Malik wrócił. Postanowiliśmy pójść na wycieczkę. Oczywiście z ochroniarzem. Przed wyjściem zrezygnowaliśmy. Uznaliśmy, że chcemy pobyć sami. Postanowiliśmy obejrzeć "Step Up 3" i 4. Oglądałam te filmy z milion razy. Jeszcze mi się nie znudziły. 
Po obu filmach włączyliśmy telewizję. Byliśmy mega znudzeni. Zayn siedział przede mną i był oparty o moje kolana. Wstał i wyciągną papierosy. Poszedł na balkon. Poszłam za nim. Nie widział mnie. Stanęłam w balkonowych drzwiach. Oparłam się o listwę. On stał tyłem.
- Wiesz...kusząco wyglądasz od tyłu.-zażartowałam. Chłopaka się odwrócił. Podeszłam do niego. Zgasił papierosa. Pocałował mnie. Złapał za nadgarstek. Zaczął iść. Ciągną mnie za sobą.
- Gdzie idziemy ?- zatrzymał się.
- Do sypialni.-słodko się uśmiechnął.
- Po co ?-zdziwiłam się.
- Na dziki seks.-dalej się uśmiechał. Poszliśmy do pokoju. Zaczęliśmy się całować. Dalej wiecie co było : D...

*troszkę później*
Obudziłam się na Zayn'ie. Mianowicie na jego brzuchu. Ręce miałam pod brodą. Otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam to jego wielki uśmiech. Przestraszyłam się i sturlałam z niego. Niestety nie zdążyłam zatrzymać się przed krawędzią łóżka. Spadłam z hukiem na podłogę. Wybuchłam śmiechem. Malik pochylił się nade mną. 
- Nic ci nie jest ?- podniósł mnie.
- Nie, nic-wstałam. Dopiero w tedy kapnęłam się iż jestem naga. Do pokoju przybiegła Rose.
- Nic ci nie...- otworzyła szeroko usta.-to ja może pójdę.
Odwróciła się i wyszła. Ja poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic i się odziać.
                   CIĄG DALSZY NASTĄPI...
____________________________________________
PÓŹNIEJ SKOŃCZĘ.

wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział 30

( Oczami Rose )
 Podsumowując to tak; Ja i Alex możemy już mieszkać w naszym domu. Alex brat już wyzdrowiał dzięki Zayn'owi. Alex od tamtego czasu prawie nic nie je. Alex jest strasznie wychudzona, dlatego, że dziennie je co najwyżej jabłko. Alex... Alex.. Alex.. Zamierzam pomóc mojej ALEX.

Budzi mnie budzik, który celowo nastawiłam sobie na godzinę 7 rano. Mam zamiar zrobić mojej przyjaciółce  niespodziankę i urządzić jej dzień z jej ulubionym jedzeniem. W skład tego wchodzi mniej więcej tak:
-pizza ze szpinakiem,
-sałatka owocowa z arbuzem,
-tosty francuskie z twarożkiem i rzodkiewką,
-ciastka z kawałkami czekolady ok. 5 kg,
- sernik,
- misio-żelki ok. 5 kg,
- torcik czekoladowy,
- kisiel ( wszystkie smaki)
No i mam nadzieję że choć trochę to ją podbuduje. Ubieram się po cichu. Odruchowo wyszukuję Larry'ego. Leży na łóżku i z uwagą obserwuje każdy mój ruch. Uśmiecham się do niego i daję cmoka w łeb. Schodzę na dół ubieram jeszcze tylko buty i wychodzę na dwór. Taksówka już stoi, a ja myślę sobie, że kupię sobie samochód i zdam na prawko. Kierowca zawozi mnie do ogromnego supermarketu. Spoglądam na przygotowaną wcześniej listę zakupów. Kieruję się na najbliższy mi dział ze słodyczami. Jest ogromny. Pierdolić listę! BIORĘ WSZYSTKO!!!
 Sięgam po 5 paczek pianek, kilkanaście paczek żelek, krówki, żelkowate malinki, pudrowe cukierki, miętowe dropsy, różnego smaku batony, czekolady, kilkadziesiąt paczek ciastek, czekoladki o owocowych smakach, chipsy ( choć niezbyt często jemy ), lizaki, gumy rozpuszczalne, mordoklejki, skittles'y ( które uwielbiamy no więc wzięłam roczny zapas).Podchodzę jeszcze po parę kawałków cista. Od sernika po wymyślne wypieki z kremami i różnymi masami. Po chwili zastanowienia decyduję się na proponowane przez sprzedawczynie parę babeczek z kolorowymi lukrami. Ok to ze słodyczy chyba starczy bo się porzygamy nie? Teraz idę na dział z herbatami. Biorę kilka, różnych zielonych herbat dla Alex, trochę czarnych dla mnie no i oprócz tego jeszcze jakieś owocowe. Idę na dział z przyprawami tam kupuję odpowiednie i idę na dział rybny. Kupuję łososia i następnie kieruję się na dział mięsny. Biorę mięso mielone na spaghetti, później dobieram coś jeszcze z listy wedle przepisów i idę dalej. Kupiłam parę butelek piwa, wody, soków, napojów energetyzujących i udaję się na owoce i warzywa, Kupuję szpinak, cukinie, paprykę, pomelo, mango, granat, pomarańcze mandarynki, arbuza, banana, jabłka, ananasa i kilka warzyw których nie znam. Wydaję mi się, że jest tam pietruszka, ale ona zawsze myli mi się z koperkiem, więc nie orientuję się. Bujam się jeszcze po sklepie dobrą godzinę dobierając różne potrzebne rzeczy jak na przykład jajka czy mąkę i idę w stronę kasy. Płacę za zakupy i obładowana siatkami kieruję się w stronę wyjścia. Tuż za drugim wejściem do marketu jest postój taksówek więc korzystam z jednej i po 15 minutach jestem w domu. Teraz wchodzę do naszego domu i od razu lecę do kuchni. Wypakowuję wszystko. Związuję włosy w ciasnego koka, przebieram się z powrotem w piżamę, zakładam fartuch i zabieram się za gotowanie. Mam szczęście Alex jeszcze nie wstała. W myślach liczę na to, że uwinę się ze wszystkim zanim ona jeszcze wstanie. Najpierw przyrządzam spaghetti, potem robię dwie pizzy. Jedną ze szpinakiem, a drugą tradycyjnie z szynką, serem, pieczarkami, rukolą i serem feta. Następnie robię sałatkę owocową z arbuzem. Fakt, że w tej sałatce jest wiele owoców nie tylko ARBUZ to i tak sałatka nazywa się sałatką z arbuzem. Mi i Alex to się przyjęło... Po drodze po następne składniki wpadam na pomysł zrobienia mojego popisowego omleta, którego Alex w prost uwielbia.
 Kończę wszystko o godzinie 11. Dumna z siebie, że nie obudziłam Alex rozstawiam wszystko na stole. W kuchni, aż roi się od pysznych zapachów, a pięknie wyglądające dania przyciągają uwagę. Teraz tylko trzeba obudzić naszego śpiocha. Delikatnie wspinam się po schodach na górę i wchodzę do pokoju Alexys. Dzisiaj odpuszczam drastyczne budzenie gitarą elektryczną czy wiadrem wody. Siadam na łóżku tuż przy śpiącej przyjaciółce. Widzę jej wychudłe rysy twarzy. Tak dalej nie morze być. Musi zacząć coś połykać. Obym się przydała dzisiaj, no bo główny cel to podbudowanie jej figury i samopoczucia. Głaszczę ręką jej policzek i szepczę po cichu " Alex".  Pomimo tego, że chodzi mi o to aby ją obudzić to i tak mówię to cichutka tak jakbym wcale tego nie chciało. Po kilki próbach przyjaciółka w końcu wstaje. Przeciąga się i rozgląda. Jej zgrabne ale wychudzone dłonie szukają czegoś po pościeli. Dopiero po chwili orientuje się kto ją zbudził. Na mój widok uśmiecha się i jeszcze raz porządnie przeciąga. Zamyśla się na chwilę, a ja cały czas nieruchomo ją obserwuję.
- Co tak ładnie pachnie?- mówi, a ja jestem w niebo wzięta kiedy słyszę, że zapachy ją przyciągają a nie odpychają!
- Chodź ze mną na dół- mówię do niej i podaję jej rękę. Posłusznie schodzi ze mną na dół i wpadamy do kuchni.
 Alex zaniemówiła. Oczy od razu rozszerzyły jej się od różnych rzeczy na stole. Wszystko co lubi. Okrąża dookoła stół i zaciąga się zapachem.
- Sama to wszystko zrobiłaś? - pyta po chwili nadal nie odrywając wzroku od obładowanego stołu.
- Wstałam o 7 rano i pojechałam do sklepu. Kupiłam wszystko co było trzeba po to abyś w końcu mogła się czymś najeść. Nie chcę abyś popadła w jakąś straszną chorobę. Do tej pory jadła góra jabłko dziennie, a teraz pomożesz zjeść mi to wszystko. Ugotowałam twoje ulubione jedzenie i nawet nie chcę słyszeć o odmowie. Kocham cię i nie chcę Cię stracić. Dobrze wiesz jak kończą wychudzone dziewczyny. Nie chcę by to spotkało i ciebie- podchodzę do niej i mocno przytulam- Kiedy już się najemy to pójdziemy do salonu, a tam mam kolejnego surprise.
Surprise mam namyśli te wszystkie słodycze strategicznie rozmieszczone wokół rozłożonej już kanapy. Przygotowałam kilka filmów, ale też pozwoliłam sobie na zaufanie naszej telewizji i poszperania coś na tv. Wracając do rzeczywistości.
- Boże jesteś taka kochana. Ja... nie wiem co powiedzieć...
- Nic nie mów. Jedz- podsuwam jej miskę ze spaghetti. Można by orzec, że dziewczyna rzuca się na nie. Zresztą ja też zabieram się za pałaszowanie. Po spaghetti pożeramy pizzę, łososia, sałatkę z ARBUZEM i inne.
- Teraz czuję się jak bańka- mówi Alex i łapie się za brzuch.
- Ale nie wyglądasz jak bańka. - dogryzam jej przełykając ostatni kęs potrawki.
- No, ale mówiłaś mi, że masz jakąś niespodziankę.- z pełną uwagi miną przypomina mi o słodyczach.
- Ach no tak.. Idziemy do salonu- wskazuję ręką na białe drzwi od kuchni. Udajemy się tam no i Alex ponownie doznaje szoku. Złapała się za buzię i wydobyła z siebie jedynie cichy okrzyk szczęścia.
- Ooo! Jestem w raju! Są ciasta, żelki, skittles'y, krówki, batoniki, czekolady! Wszystko! O... nawet owoce. - sięga po czerwonego granata. W półmiskach leżą owoce, które uniknęły poszatkowania do sałatki.
- Mam parę nowych komedii.- podaję jej płyty z filmami- są jeszcze komedie romantyczne, parodie horrorów i... dla odmiany kolejne komedie.
- Żadnych horrorów?- patrzy na mnie ze zdziwieniem. Szczerze mówiąc nie dziwię się jej. Zawsze jak robimy sobie wieczór filmowy- tak jak teraz- to na repertuarze znajdują się horrory. Tym razem jest inaczej.
- Po pierwsze są parodie horrorów. A po drugie to... pomyślałam sobie, że zrobimy sobie dzień w którym będzie dużo śmiania się i zero bania. No bo koniecznie musimy poprawić nasze relacje. W następnym tygodniu przyjeżdża Ewa, a za 3 tygodnie jedziemy do Rio. Uważam, że dzisiaj to najodpowiedniejszy moment.
- Masz całkowitą rację. No to co jemy! - normalnie teraz to nie poznaję Alex. Cały czas wpierdala. Ona już nie je tylko wpierdala!
- Zgoda. - siadam obok niej zgaszamy wszystkie światła, zasłaniamy zasłony i panuje teraz półmrok. Rozpoczyna się pierwsza komedia. Potem następna i jeszcze jedna i jedna... A słodyczy nadal nie brak! Niesamowite.
- Chyba się zaraz zwymiotuję- mówię jej i patrzę jak to połyka kolejną krówkę.
- A ja nie- przełyka cukierka i szeroko się uśmiecha- jemy mordoklejki ?
- No dobra- sięgamy po jednej na początek i zaraz skrzywiamy bo są tak kleiste, że nie da się nic powiedzieć.
- O kua, ne a che ec poeziec.- próbuję przemówić, ale nie wychodzi mi. Alex wybucha śmiechem i nabijamy się z siebie tak aż skończą się cukierki.
 Filmy już się nam znudziły i włączamy Gangnam Style na naszym notebook'u. Odpalamy kamerkę i... jedziemy. Nagrywamy się tańcząc słynny taniec. Całkiem nie dawno nauczyłyśmy się całej chorografii. Oglądamy efekt końcowy i lejemy ze śmiechu.
- Wstawiamy to na Twittera!- krzyczę.
- Koniecznie!
 Po sekundzie filmik ląduje na naszych profilach i sekunda później są posty od naszych przyjaciół.Odpisałam im " Chcecie " gangnam tyle" z dedykacją dla was?" i tylko patrzyłyśmy jak oni i nie tylko oni, ale i ich fanki odpisują, że pewnie. A godzinę później cykamy sobie zajebiście obciachowe zdjęcia.
- Mam pomysła genialnego! - mówi do mnie Alex.
- Zaskocz mnie.
- Robimy składankę dla chłopaków. Chodzi mi o to, że udajemy directioners i ubieramy te bluzy od nich. Cykamy sobie fotki i przerabiamy z ich zdjęciami. Na aparacie mam kilka ich prywatnych zdjęć. Co ty na to? No i na koniec zatańczymy gangnam style w ubraniach directioners.
- Zajebiste!
- Genialne!
- No to jedziemy, odpiszę im tylko, że za jakieś 2 godziny będzie gotowe.
- Spoko to ja idę po ciuchy. Koniecznie trzeba będzie ubrać lity no bo to się tańczy na obcasach nie? - podsumowuję i wbiegam na górę. Wyciągam pojemnik z napisem "1D" i znoszę go na dół. Tam mamy wszystko związane z chłopakami, w tym także bluzki i bluzy z napisem I <3 1D itp.
 Po 20 minutach mamy przygotowaną kamerę z podstawką, a my same jesteśmy ubrane w zestaw "1D".
- Operacja " Gangnam Style dla one direction".- mówimy chórem do kamerki i... cięcie. Składamy razem nasze zdjęcia z chłopakami w tym kilka z parku rozrywki. Cykamy kilka naszych słitaśnych fotek z serduszkami potem w naszych strojach tańczymy "gangnam style" i składamy to w jedną całość.
 Efekt końcowy jest powalający. Filmik jest śmieszny, ale fajny. Wyglądamy jak psycho-fanki. Jeszcze na koniec stajemy do kamerki z naszymi kotami i krzyczymy " Kochamy was chłopaki!!!" po polsku i po angielsku. Czekamy jeszcze by było równo 2 godziny " po " i wstawiamy na Twittera. Później filmik ląduje jeszcze na YouTube i Facebooku. Komentarze są... i to sporo. Wszyscy dodają komentarze typu " wariaty ", albo " szalone ". Nabijamy się z siebie. Kocham wieczorne odpały, ale te z Alex są najlepsze. Nikt jej nie dorówna i ona dobrze o tym wie.
 Potym wszystkim jesteśmy już takie zmęczone, że biegniemy jeszcze tylko pod prysznic i lulu. Dzisiaj śpimy razem w moim pokoju. No bo przecież nie obeszło się bez nocnego gadanie o wszystkim i o niczym nie?
_________________________________________________________________________--
Kocham, kocham, kocham ten rozdział! Podoba mi się strasznie i w ogóle jestem z siebie zadowolona. Oczywiście jak zawsze powiem sobie, że przecież mogło być lepiej nie? Ale w dupie mam samą siebie. Jebie mnie to, cieszę się że udało mi się go w miarę "good" napisać. Dobranoc wszystkim i spać bo do szkoły jutro.. -,-